Mnie się trafiło w tym roku przeżyć przełom października i listopada na Wyspach, w Szkocji. I muszę przyznać, że jestem zaskoczony. Dla wielu, jeśli nie dla większości miejscowych, ten dyniowy wieczór jest jakby bliżej niezrozumiałym i poniekąd wymuszonym zwyczajem, którego genezy nie są w stanie tak do końca wskazać.
Pytałem kilku dorosłych, co tak naprawdę obchodzą, świętując Halloween – i odpowiedź, która się powtarza, to: „no wiesz, Halloween… to Halloween”. Dochodzi do tego, że nawet co do pisowni nazwy ‘święta’ nie są pewni.