Świat według werbistów

BLOG

Dwie przyszłe matki dzielą się dobrą nowiną
Fot. Dorothée QUENNESSON (www.pixabay.com)

Dwie przyszłe matki dzielą się dobrą nowiną

Rozważania do czytań mszalnych
4 niedziela Adwentu, rok C

    Pierwsze czytanie:  Mi 5,1-4a
Drugie czytanie:  Hbr 10,5-10
Ewangelia:  Łk 1,39-45

 

Zbliżając się do święta Bożego Narodzenia, Ewangelia na 4. niedzielę Adwentu zwraca naszą uwagę na dwie niewiasty, Maryję i Elżbietę, które będą matkami, jedna matką Jezusa a druga Jana Chrzciciela.

Maryja podczas Zwiastowania dowiedziała się od Anioła Gabriela, że Elżbieta spodziewa się dziecka. Natychmiast podejmuje decyzję, aby pójść do Ein Karem, by być z nią w jej ostatnich tygodniach ciąży. Elżbieta pod wpływem działania Ducha wie, kto ją odwiedza i ogłasza Maryję błogosławioną i autentycznie uczestniczy w radości Maryi. To spotkanie dwóch matek jest również spotkaniem Jezusa i tego, który przygotuje Mu drogę, Jana Chrzciciela.

Maryja wyruszyła w drogę

Aby zrozumieć dzisiejszą Ewangelie musimy wrócić do sceny zwiastowania, która rozegrała się w Nazarecie (Łk 1, 26-38). Tam Anioł Gabriel przyszedł do Maryi i oznajmił jej, że będzie matką Mesjasza. Na znak, że Bóg już rozpoczął swoje dzieło, Anioł Gabriel oznajmił Maryi, że jej kuzynka Elżbieta, która od dawna uznawana była za bezpłodną, poczęła i za trzy miesiące miała urodzić dziecko (Łk 1, 5-25). Myślę, że to był moment, kiedy Maryja zrozumiała, że Bóg pragnie być „pierwszym aktorem” w jej życiu i dlatego odpowiedziała: «Oto, ja służebnica Pańska, niech mi się stanie według słowa twojego».

Nazaret, rodzinną wioskę Maryi od Ein Karem (dzisiejsze Beit Hakerem - przedmieście na zachód od Jerozolimy) dzieli dystans 113 km. Piesza podróż na takim dystansie może być podjęta tylko wtedy, gdy istnieje prawdziwe pragnienie uczestniczenia w radości drugiego człowieka. Tak było w przypadku Maryi. Chciała mieć udział w radości Elżbiety, wypływającej z tego, że Bóg zainterweniował w życiu kuzynki tak, jak to zrobił w jej życiu.

W przypadku Elżbiety i Zachariasza Bóg zaingerował w sposób, którego ludzie się nie spodziewali. Tych dwoje było już w podeszłym wieku i nikt nie mógł przypuszczać, że będą mieli jeszcze dzieci (Łk 1,7),  A tu Bóg wybrał ich, aby byli rodzicami Jana Chrzciciela, który miał przygotować drogę Jezusowi. 

Maryja i Józef nie byli starą parą i mieli prawo marzyć o wspólnym życiu we dwoje i planować je w zależności od tego, ile będą mieli dzieci, jakie wykształcenie im zapewnią, jaką pracę będą ich uczyć itp. Jednak Bóg zaingerował w ich życie, zanim zdążyli się zorganizować. Maryja i Józef na tę Bożą interwencję odpowiedzieli z wiarą, oddając się całkowicie w ręce Boga.

Początek dzisiejszej Ewangelii daje nam odpowiedź na pytanie, w jaki sposób odpowiedzieć na interwencje Boga w życiu człowieka. Maryja wyrusza w podróż, która jest czymś więcej niż tylko fizyczną podróżą przez wzgórza Galilei. Jest to podróż duchowa. Wyrażenie „wyruszyć (powstać)”, albo „wstać” jest jednym z ulubionych wyrażeń Łukasza (por. Łk 2,34; 4,29.38; 5,28; 24,33; Dz 1,15). Ciekawe jest porównanie wyrażenia „wyruszyć-powstać”  ze słowem „zmartwychwstanie” jako wyruszenie w inną drogę. Wstawanie pociąga za sobą determinację ze strony osoby, aby być w innym stanie niż poprzedni. 

Ostatecznie jest to wyruszenie, aby być w drodze dla Boga i z Bogiem. Maryja daje nam też przykład, że z Bogiem można przejść długi dystans, pokonując góry i  wzgórza, aby spotkać się z osobą, która otrzymała szczególne Boże błogosławieństwo.

Bardzo często jako wspólnota Kościoła możemy być tak zadowoleni z tego, co się z nami dzieje, że zapominamy wyruszyć w podróż, aby odkryć inne osoby, które zostały nawiedzone przez Boga. We wspólnocie może być też tak, że wyrabiamy sobie zdanie na temat określonej kategorii osób i umieszczamy je w grupie ludzi mniej „zaangażowanych, mniej oddanych Bogu”. To powoduje, że brak w nas tej gotowości Maryi, aby się z nimi spotkać i, co więcej, od nich się uczyć. Możemy również nie zrobić pierwszego kroku w kierunku innych, ponieważ stawiamy bariery między nimi a sobą.

Podróż ode mnie do bliźniego może nie być tak daleka jak z Nazaretu do Ein Karem, ale mogę nie być w stanie jej odbyć z innych powodów, chociażby prostego lenistwa.

jmazur adwent 4c rycinaFot. archiwum Instytutu Katechetycznego LUMKO, RPA

Elżbieta została napełniona Duchem Świętym

W Ewangelii św. Łukasza Duch Święty jest bardzo ważny. Zgodnie z tradycją biblijną, Bóg dzieli się swoim życiem z ludźmi, dając im swojego Ducha (Rdz 2,7) i jest początkiem życia (Rdz 6,17; 7,22; Ez 37,5). Ten Duch należy do Boga i jest Bogiem. Prorocy, którzy byli natchnieni Duchem Bożym, przemawiali w Jego imieniu (Pwt 18, 18-19; Jr 1:9; Iz 51,16; Rz 1, 4). To właśnie ten Duch zostanie później dany apostołom, aby kontynuowali dzieło rozpoczęte przez Jezusa.

Już na początku swojej Ewangelii św. Łukasz ukazuje znaczenie Ducha Świętego. W dzisiejszym fragmencie Jan jest opisany jako napełniony Duchem Świętym, gdy był jeszcze w łonie matki (Łk 1,15). Później jego ojciec Zachariasz zostanie napełniony Duchem Świętym, gdy będzie śpiewał na chwałę Boga (Łk 1,67). Elżbieta, matka Jana Chrzciciela, jest napełniona Duchem Świętym (Łk 1, 41). Możemy powiedzieć, że mamy przed sobą całą rodzinę ożywianą przez Ducha Bożego. To tak, jakby Łukasz chciał nam powiedzieć, że jest możliwe, aby cała rodzina była tak oddana Bogu, że to Bóg przejmuje ich życie od samego początku życia (jak w przypadku Jana Chrzciciela), podczas spotkań z innymi (jak w przypadku Elżbiety) i w rozpoznawaniu cudów Bożych (jak to było w przypadku Zachariasza). To pokazuje, że Duch Boży jest ważny w życiu każdego chrześcijanina, czyli każdego z nas.

Przykład działania Ducha Świętego z Ewangelii św. Łukasza jest zachętą dla nas wszystkich, aby i w naszych rodzinach poddać się „podszeptom” Ducha Świętego. Tylko dzięki znaczącemu przewodnictwu Ducha Świętego możemy stawić czoła wyzwaniom współczesnego świata, a wyrażanym przez ducha pseudo-tolerancji i dyplomatycznej poprawności. 

Dzielenie się radością drugiego człowieka

W dzisiejszej Ewangelii Maryja idzie dzielić swoją radość z Elżbietą. Na koniec okazuje się jednak, że to Elżbieta i nienarodzony Jan Chrzciciel mają udział w radości Maryi z jej wiary, której owocem jest Jezus, jeszcze ukryty w jej łonie. Za spotkaniem tych dwóch przyszłych matek kryje się również spotkanie ich dzieci. Elżbieta jest szczęśliwa nie tylko ze względu na „religijny status” Maryi („Matka Pana mojego”), ale jest szczęśliwa także z powodu samej wizyty Maryi. Drugie szczęście to radość Jana Chrzciciela, który podskakiwał z radości na znak obecności Maryi i Jezusa.

Myślę, że historia „wizytacji” Najświętszej Maryi Panny została napisana w taki sposób, aby nam pokazać, że nie ma żadnej przeszkody w radowaniu się z cudzej radości. W żadnej z przedstawianych nam postaci nie ma najmniejszego objawu zazdrości. Każda postać przyjmuje swoją rolę w tym zdarzeniu jako rolę powierzoną jej przez Boga. Maryja, Elżbieta, Jan i Jezus akceptują z radością powołanie drugiej osoby do udziału w dziele zbawienia. Tutaj nikt nie jest zazdrosny o nic i o nikogo. 

Pamiętajmy, że zazdrość zabija każdy związek i ostatecznie zabija również ludzi, zaś miłość i radość ze szczęścia drugiego człowieka buduje związek i daje życie (1 Kor 13). We wspólnocie chrześcijańskiej, jeśli nie będziemy sobie nawzajem zazdrościć, będziemy w stanie nieść Chrystusa naszym bliźnim w czasie, gdy Go najbardziej potrzebują. Dotknięci Duchem Bożym pójdziemy do nich tak jak Maryja poszła z Chrystusem w swoim łonie, aby nawiedzić Elżbietę i nie tylko pomóc jej w potrzebie, ale cieszyć się z nią jej radością.

 Józef Mazur SVD