Dziś wszystko poddaje się weryfikacji, no bo już tyle razy słowa wyprowadziły nas w pole, więc lepiej posprawdzać na ile to tylko możliwe. No i sprawdzamy, weryfikujemy, myślimy, zastanawiamy się, a czas... po prostu płynie, okazje do zrobienia czegoś na rzecz zbawienia siebie i drugich mijają. Stoimy w miejscu.
Świat według werbistów
BLOG
Kategoria: DUCHOWOŚĆ
To prawda, tak się świat rozkręcił, że wszystko ma być naraz i zaraz. A jak się udaje coś szybko, no to natychmiast jest coś następnego. Dzieło za dziełem, plan za planem, przeżycie za przeżyciem, myśl za myślą, pragnienie za pragnieniem.
Tymczasem są takie rzeczy, które mają swój czas i czasu potrzebują. Tak jest między innymi z ewangelizacją, z działaniem misyjnym. Tu akurat ruch jednostajnie przyspieszony za nic w świecie się nie sprawdza.
Trochę to dziwne, ale mimo przepotężnej konsumpcji w dzisiejszym świecie ciągle jest zapotrzebowanie na medytację. Mnóstwo szkół, ośrodków, specjalnych miejsc, gdzie ludzie jadą albo długo idą, aby się nauczyć medytacji. Szukają u buddystów, u hinduistów, u taoistów czy zenistów i gdzieś tam jeszcze. Ciągle czują się niepełni, albo raczej nienapełnieni. Także chrześcijańskie ośrodki bywają nieźle oblegane.
Z dzieciństwa kołatają się wspomnienia, kiedy z najbliższymi byliśmy gdzieś i coś nam nie podeszło, nagle rozlegał się płaczliwy głos: „ja chcę do domu!”.
To nie ziemia jest naszym ostatecznym przeznaczeniem. To tylko namiot rozbity w bardziej lub mniej atrakcyjnym miejscu i krótki epizod w człowieczej egzystencji. Czy można się przykleić do tego namiotu? I to jeszcze jak! Ale czy to ma jakiś sens? Dla „tu i teraz” może i ma, ale dla „tam i potem” już nie bardzo. Dlatego w całej tej perspektywie warto sobie postawić proste pytanie: „czy chcę do domu?”.
Siostra śmierć jest wyraźnie obecna w naszym życiu. To jeden z najtrudniejszych problemów, który męczy człowieka i spędza sen z oczu. Chcąc go ominąć człowiek ucieka się do różnych teorii filozoficznych, z zaprzeczeniem wszystkiego po śmierci włącznie. Żeby nie musieć myśleć o odpowiedzialności za czyny tutaj „zmalowane” najłatwiej powiedzieć, że za tymi drzwiami po prostu nic nie ma.
Oprócz sportu, jest wiele innych dziedzin, w których liczy się tytuł mistrza: w muzyce, w sztuce, także w dziedzinach technicznych. Wszędzie tam, gdzie ważna jest doskonałość w wykonaniu.
A jak się sprawa mistrza przedstawia ze strony duchowej? Istotnie, taki też istnieje. Mniejszą robi dziś karierę niż inni mistrzowie, a jednak jest bardzo ważny, jeśli nie wprost najważniejszy. Gdyby zadbano solidniej o „mistrzostwo duchowe”, z pewnością inne mistrzostwa przedstawiałyby się lepiej.
2025 rok to podwójna okazja, by zapytać o wdzięczność. Najpierw Rok Święty w Kościele, z hasłem „Pielgrzymi nadziei”, a potem 150. rocznica zaistnienia Zgromadzenia Słowa Bożego.
W naszym życiu właściwie wszystko to bezzwrotny kredyt, łaska, Boży dar. Tak właściwie to nic nam się nie należy, tak bardzo i tak często jesteśmy obdarowywani. Wielu w tym dniu się urodziło, wielu zmarło, a ja się zająłem sobą i tym swoim natarczywym ‘teraz ja’. Jak długo będę kazał Bogu czekać na jedno złamane ‘dziękuję’?
Boże Ciało to coraz częściej święto obojętności. Coraz więcej ludzi idzie raczej na spacer, niż na procesję uwielbienia Trójjedynego Boga, który zechciał być obecnym wśród nas.
I cóż z tym zrobić? Stary misjonarz by powiedział: „Musimy siać, choć grunta nasze marne”. Średni wiekowo misjonarz powie: „trzeba głosić Słowo”. A młody? Młody by powiedział, że trzeba ewangelizować, czyli iść do tych, którzy poszli na spacer i zastosować metodę szkoły nowej ewangelizacji. Pewnie każdy z nich ma część racji. Gdy będzie czynił to, co uważa za słuszne, nie będzie w błędzie.