Pierwszym dniem Wielkiego Postu jest "celebracja prochu", która rzuca na kolana wszelką ludzką pychę, pewność siebie i zadufanie w sobie. Normalnie myślący człowiek zdaje sobie sprawę z kruchości swojej egzystencji. Lata życia choćby długie są krótkie.
Słowo Boże bardzo dosadnie nazywa człowieka, który lekceważy powagę swojej egzystencji. Porównuje go do bydlęcia i nazywa głupcem. Taki styl życia, który ucieka od prawdy, od prawości i idei nadprzyrodzonej ludzkiej egzystencji można by nazwać "stylem popielnym", po którym już wkrótce nie pozostanie żaden ślad. Wiatr przemijalności bezlitośnie wtrąci takie życie w niebyt.
Celebracja popiołu z jednej strony sprowadza nas na ziemię, abyśmy nie zapomnieli skąd wyszliśmy, a z drugiej strony pragnie wskrzesić nadzieję zwycięstwa nad popiołem ludzkiej egzystencji. Tym zwycięstwem jest wiara, która zwycięża "świat". Wiara pojęta nie jako system filozoficzny (choć nim jest ), ale jako oparcie się na OSOBIE Chrystusa. Ci wszyscy, którzy zechcą oprzeć się na Chrystusie odzyskują siłę serca i smak życia, odzyskują życie. Pokonują "prochowe" przeznaczenie ludzkiej egzystencji bez Boga i Prawdy.
Ostatnimi tygodniami moja posługa charyzmatyczno-misyjna nabrała przyśpieszenia. W ciągu jednego miesiąca przebywam 4 tys. kilometrów po Czerwonej Wyspie Madagaskaru głosząc rekolekcje kerygmatyczno-charyzmatyczne w skrajnie oddalonych od siebie miejscach. Z północy na południe, z zachodu na wschód oraz z głębokiego buszu do środowisk miejskich. Klasycznie mobilny apostolat i misjonowanie. Lubię to.
To głębokie doświadczenie pastoralne daje mi duchowe zrozumienie pojęcia "prochu" odnoszące się do stanu duszy ludzkiej. Treść kerygmy apostolskiej, którą obwieszczamy wraz z grupą rekolekcyjną, jest w głównej mierze adresowana do dusz, które są w stanie "duchowego spopielenia" - bez życia, bez energii, rozłożone na drobne częśc,i a w najbardziej skrajnej sytuacji po prostu na łasce sił magicznych i demonicznych. Przypomina mi się tutaj wezwanie do proroka Ezechiela, aby zacząć głosić i przyzywać Ducha nad masą ludzkich wysuszonych kości. I one ożyły, nabrały ciała, nabrały Ducha.
Fot. Zdzisław Grad SVD
Cokolwiek pozytywnego można by powiedzieć o tradycyjnych praktykach religijnych na Madagaskarze, to jednak nie wycofuję się z poczucia wyższości Chrystusa nad wszelkimi innymi religiami i nie gloryfikuję "dopustu Bożego" o wielości wierzeń i religii. Tym bardziej nie stawiam ich na tym samym poziomie zbawczym. Bezpośredni i częsty kontakt z osobami nieochrzczonymi, a tym bardziej pogrążonymi w praktykach okultyzmu i spirytyzmu w głębokim buszu i nie tylko, utwierdza mnie w przekonaniu, jak bardzo tkwią jeszcze w stanie duchowego spopielenia i bez nadziei życia.
Nasze omadlanie osób podczas licznych wypraw ewangelizacyjnych można liczyć na tysiące. Choćby ostatnie rekolekcje w diecezji Ambatodrazaka, gdzie przyjęliśmy 600 osób. Za każdym razem mamy dziesiątki przypadków osób mocno poranionych czarami i okultyzmem właściwym dla niewierzących. I to w takich bezpośrednich modlitwach o uwolnienie objawia się wyższość Chrystusa. I to dosłownie. Wezwanie choćby tylko imienia Jezus powala, uwalnia, uzdrawia i podnosi ze stanu duchowego spopielenia do nowej jakości życia w Chrystusie. Trzeba by to dotknąć i zobaczyć, jakie to wzniosłe, prawdziwe i piękne. Po prostu z prochu do życia.
Te nasze wyprawy są też w duchu nowej ewangelizacji, adresowane do osób już ochrzczonych, ale w stanie "popiołu". Życie chrześcijanina bez żywego doświadczenia realności łaski, mocy Ducha Świętego i bez spotkania żywego Boga, jest po prostu życiem w popiele! Tutaj pierwszym etapem powstawania z "duchowego spopielenia" jest dobra generalna spowiedź z całego życia.
To moje duchowe męczeństwo podczas takich rekolekcji. To już od lat wielu. Widzę i doświadczam, jak realnie prawdziwe pojednanie z Bogiem jest realnym uzdrowieniem duszy i ciała, jest zmartwychwstaniem całej osoby. Wiele by mówić, ale święty sekret nie pozwala... Wspomnę tylko, że nie do rzadkości należy fakt, że tuż po lub już w czasie udzielania rozgrzeszenia są objawy i reakcje uwolnienia ze złego ducha. Chwała Panu!
To poszukiwanie czy wychodzenie naprzeciw "prochowym duszom" stało się moją pasją i przygodą życia. I nic mnie tak nie cieszy, jak nowa lśniąca dusza obmyta krwią Chrystusa.