Oj, Ziemio, Ziemio! Gdzie się postawi stopę, tam groby. Czyżbyś była jednym wielkim cmentarzyskiem? Prawdopodobnie tak! Wszędzie ludzkie kości, ludzkie prochy, czy to wysoko w górach, czy na nizinach, w lasach, czy na dnie oceanów!
Siostra śmierć jest wyraźnie obecna w naszym życiu. Wielu spośród nas czuje wobec niej swoisty lęk, a przynajmniej respekt. Choć nie brakuje i takich, którzy, aby nie umierać, popełniają samobójstwo.
To jeden z najtrudniejszych problemów, który męczy człowieka i spędza sen z oczu. Chcąc go ominąć człowiek ucieka się do różnych teorii filozoficznych, z zaprzeczeniem wszystkiego po śmierci włącznie. Żeby nie musieć myśleć o odpowiedzialności za czyny tutaj „zmalowane” najłatwiej powiedzieć, że za tymi drzwiami po prostu nic nie ma.
I oto pojawia się ktoś, kto uderza klinem w klin, czyli śmiercią w śmierć. Jego grób został pusty, trochę szmat i zapach zwietrzałych olejków. Można przyszli i wykradli? Gdzieś wynieśli i schowali? Ale tam były pieczęcie i stała rzymska straż, a ci wiedzieli co znaczy zaniedbanie rozkazu namiestnika. Tymczasem coś ich solidnie wystraszyło. Pobiegli do arcykapłanów, gdzie usnuli teorię, że uczniowie przyszli i ukradli ciało Mistrza.
A uczniowie? Ledwo żyli ze strachu, pozamykani w wieczerniku, ich powszechna zdrada Mistrza odebrała im siły. Jest i dziwna Magdalena! Coś nieprawdopodobnego opowiada! A inne kobiety, które chciały dokończyć proces mumifikacji, potwierdzały to samo! Piotr i Jan pobiegli do grobu. Zastali to, co im kobiety powiedziały, które na dodatek jeszcze widziały jakieś zjawy i słyszały pytanie:
„Czemu szukacie Żywego wśród umarłych? Nie ma go tutaj. Zmartwychwstał!”. Czyli jednak istnieje coś więcej, niż śmierć? A gdy w pewnej chwili Mistrz pojawił się w wieczerniku, ze słowami „Pokój wam!”, to już rzeczywiście było czymś niesamowitym. On naprawdę żyje! Spełniły się wszystkie jego zapowiedzi. Choć w ich głowach wciąż był grób i wiara w śmierć, a nie w życie. A za nią czaił się wielki strach, przede wszystkim o siebie, o swoje „tu i teraz”.
Co zrobić, aby nie dać się opanować śmiertelnym lękom? Trzeba usłyszeć słowa: „Pokój wam!”.
Święty o. Arnold Janssen dość często zastanawiał się nad problemem śmierci. Pewnego dnia napisał takie słowa: „Każde dobro bierze swój początek na Kalwarii”. To mocne słowa. Czyli to wszystko, co się tyczy zbawienia, bardziej lub mniej związane jest z obumieraniem.
Natura nam o tym przypomina, szczególnie na wiosnę. Ziarno, jeśli nie obumrze, zostanie samo, a to niewiele. Prawda jasna, choć niełatwa dla współczesnego człowieka, który za wszelką cenę próbuje uciec od śmierci, od grobu, od przemijania.
I tu o. Arnold radzi nam w sposób bardzo prosty: „Módlmy się jak najgorliwiej do Boga, by napełniał nas coraz bardziej nadzieją nowego życia, które płynie z Jezusowego Serca, na wskroś otwartego dla każdego człowieka”. Czyli jednak modlitwa!