Mistrz! To ktoś szczególny, wyjątkowy. Ktoś, kto coś osiągnął w sposób nieprzeciętny. Ktoś, kto pokonał siebie, zdobył się na wysiłek i wygrał, będąc lepszym od innych, także bogatszym – sława i pieniądze się dzisiaj liczą szczególnie mocno. Aby je osiągnąć ludzie chwytają się różnych sposobów, często nieuczciwych.
Żeby był jakiś mistrz muszą być jakieś zawody, rywalizacja. Ostatnio mieliśmy takich parę, przede wszystkim olimpiada 2024 w Paryżu. Medale się sypały jeden za drugim. Nie aż tak dużo w grupie polskiej. A spodziewaliśmy się więcej. Zaczęto szukać winnych, bo wiele w przygotowania zainwestowano. Cóż, jak to bywa w takich wypadkach poleciały głowy!
Ciągle się gdzieś odbywają jakieś mistrzostwa. Idzie za tym potężny wysiłek, ale i wielka góra pieniędzy. Wszystko po to, by zdobyć tytuł mistrza. Żeby być sławnym z jakimś tam krążkiem na szyi. No i żeby też coś wpadło do kieszeni, dziś bowiem sport to przede wszystkim wielki biznes.
Oprócz sportu, jest wiele innych dziedzin, w których liczy się tytuł mistrza: w muzyce, w sztuce, także w dziedzinach technicznych. Wszędzie tam, gdzie ważna jest doskonałość w wykonaniu.
A jak się sprawa mistrza przedstawia ze strony duchowej? Istotnie, taki też istnieje. Mniejszą robi dziś karierę niż inni mistrzowie, a jednak jest bardzo ważny, jeśli nie wprost najważniejszy. Gdyby zadbano solidniej o „mistrzostwo duchowe”, z pewnością inne mistrzostwa przedstawiałyby się lepiej.
Święty o. Arnold Janssen sugeruje nam jeszcze inną drogę: „Tym większym jest ktoś mistrzem, im większe musi przezwyciężać trudności”. W innym miejscu przypomina prostą zasadę: „Bez trudu i pracy nie ma sukcesu”. W końcu wskazuje na to, co zawsze będzie ważne: „Im trudniej, tym bardziej ufajmy Bogu”.
Ważne wskazówki, no bo można zdobyć medal, nawet złoty, na stadionach świata, a przegrać ze sobą. Zaś odwrotnie: można nigdy nie stanąć na podium z hymnem narodowym, a przezwyciężyć siebie. I co tu jest ważniejsze?