Z cyklu "Wierzę i co dalej?"
Każdy okres życia - dzieciństwo, młodość czy wiek dorosły - to ciągłe przebudzanie i zgłębianie przeogromnego bogactwa wiary. Każde doświadczenie, dobre czy złe, to zaproszenie i wezwanie do zaufania Bogu „do końca” – to wiara, jak „ziarnko gorczycy” (Mt 17, 20).
Potencjał wiary to nie zbiór wiedzy czy informacji o sobie, o świecie czy o Bogu. To raczej doświadczenie intymnej relacji z Bogiem, która nie podlega ograniczeniom czasu ani przestrzeni.
Z natury wiara pragnie pełności i stałości (wieczność). Wiara uzdalnia człowieka do przeżywania codzienności ponad granicami czasu (narodzenie i śmierć) i przestrzeni (tu i tylko tu). Wiara to rozpoznanie i przeżywanie własnej godności (piękno, szlachetność, dobro, miłość), którą jest Obraz i Boże Podobieństwo zapisane w istocie człowieka (Rdz 1, 27). Tak więc, każda chwila i każde doświadczenie to ciągle przebudzanie i rozpoznawanie prawdy o sobie - o tym kim właściwie jestem - w kontekście wiary. Ponadto żywa wiara (Jk 2, 26) to radosne dzielenie się sobą z drugim człowiekiem dla chwały Boga i zbawienia duszy.
Zadajesz sobie pytanie: obudzić czy zagrzebać - ukryć w ziemi (por. Mt 25, 18) - potencjał wiary? Jedno jest pewne, cokolwiek wybierzesz, w głębi serca i umysłu zawsze pragniesz pełności i stałości. Innymi słowy, pragniesz kochać i być kochanym w pełni. Nie zadowala Cię cząstkowe kochanie. W gruncie rzeczy nie ma czegoś takiego jak kochać cząstkę samego siebie, cząstkę drugiego człowieka czy cząstkę Boga. To nie miłość. Ponadto pragniesz kochać i być kochanym stale, czyli wiecznie. Nie ma miłości na dwa, trzy dni. Miłość na chwilę, czyli szukanie i zaspokojenie siebie, to rozumienie i praktyka, którą proponuje świat. To nie miłość. To egzystencja, która nie wytrzymuje próby czasu i rzeczywistości. Im bardziej człowiek przeżywa chwilowe i fragmentaryczne doświadczenia miłości, tym bardziej budzi się w nim wewnętrzny konflikt. Konflikt pomiędzy pragnieniem a rzeczywistością. Konflikt, który w gruncie rzeczy wzywa i zmusza do podejmowania wyborów.
W człowieku, którzy przeżywa pozytywne doświadczenie - jest mu dobrze i przyjemnie tu i teraz - pojawia się tendencja do szukania i budowania pełności i stałości w otaczającym świecie. Z drugie strony, w człowieku, który przeżywa negatywne doświadczenie, pojawia się pokusa rezygnacji, wręcz odrzucenia pełności i stałości. Wybiera egzystencję. W gruncie rzeczy każde doświadczenie to dylemat i wezwanie do wyboru. Są to wybory pomiędzy życiem i śmiercią, pomiędzy błogosławieństwem i przekleństwem (Pwt 30, 19); pomiędzy światłem a ciemnością (J 3, 19); pomiędzy spotkaniem i doświadczeniem intymnej relacji z Bogiem a ucieczką i chowaniem się przez Stwórcą (por. Rdz 3, 8) i prawdą o samym sobie. Co wybrać?
Zadzwonił telefon. Martin spojrzał na ekran.
- Tak słucham. Co się dzieje Pani Jolu?
Praktycznie znał każdego pacjenta po imieniu.
- Panie doktorze, chodzi o moja córkę - odpowiedziała pacjentka zdenerwowanym i drżącym głosem. - Asia próbowała... próbowała...
- Co próbowała? Co próbowała Asia? - delikatnym choć stanowczy głosem Martin przerwał ciszę.
- Ona próbowała popełnić samobójstwo – powiedziała Jola. – Zjadła wiele tabletek, ale udało się ją uratować. Miała wszystko co chciała, a jednak wybrała śmierć.
Wyczuł rozpacz i rodzaj paniki w jej głosie.
"Miała wszystko co chciała" - powtórzył jej słowa odkładając telefon słuchawkę. Rozejrzał się po mieszkaniu. Z dumą mógł powiedzieć, że "ma wszystko co chce": wykształcenie, dobrą pracę, pieniądze. I robi to co lubi - podróżuje. Przynajmniej tak mu się wydawało.
"Złapałem wszystkie sroki za ogon" często powtarzał. Od kilku miesięcy Martin przeżywał coś bardzo dziwnego. Miał wrażenie, że im bardziej zaspokaja własne potrzeby tym bardziej w jego sercu i umyśle budziły się pustka, beznadziejność, przemijalność i lęki.
- Mam wszystko, a wydaje się tak jakbym nic nie posiadał – szepnął do siebie, po czym logika zasypała go pytaniami: co robić, gdzie szukać, kto może pomóc, abym żył pełnią tego kim właściwie jestem?
„Kobieta zaś zostawiła swój dzban i odeszła do miasta. I mówiła tam ludziom”. (J 4, 28). Wróciła do codziennych zajęć, czyli starych schematów i przyzwyczajeń. Czuła się jednak obco w tym, co robiła. Czuła się obco we własnym domu. Osobiste spotkanie z Chrystusem obudziło w niej nowe życie. Poczuła, że żyje. Rozpoznała i dotknęła piękno, dobro i miłość w sobie - godność. Wszystko wokół niej było już takie same. Wiedziała, że nie może wrócić do starych schematów egzystencji. "Ja do tego już nie należę" – powtarzała.
Minęło kilka dni. Zdecydowała się wyjść z domu, wyjść do ludzi. Nie bała się tego, co inni powiedzą i jak ją potraktują. Potrzebowała powiedzieć innym o spotkaniu z Bogiem.
Było sobotnie popołudnie. Miasto świętowało kolejną rocznicę założenia. Ludzie zebrali się na stadionie. Kobieta niepewnym krokiem ruszyła w kierunki dużej sceny. Obecność innych ludzi na nowo obudziła w niej uczucie niegodności, poniżenia i słabości. Weszła na scenę. Nie pytając nikogo o pozwolenie wzięła mikrofon do ręki.
- Muszę wam coś powiedzieć – drżącym głosem krzyknęła do mikrofonu. – Spotkałam kogoś.
Tłum oderwał się o własnych zajęć i z nieukrywanym zainteresowaniem patrzył w kierunku sceny
– Poznałam kogoś, kto powiedział mi wszystko, co uczyniłam – patrzyła na twarze w tłumie. Na niektórych pojawiło się kilka szyderczych uśmiechów. – Powiedział mi wszystko i nie pogardził, nie ocenił, nie odrzucił.
Mówiła dynamicznym, spokojnym i radosnym głosem. I dodała - „Pójdźcie, czyż On nie jest Mesjaszem?” (J 4, 29).
Stała się rzecz dziwna, nieoczekiwana. Tłum milczał. Przeżywał pewnego rodzaju dylemat pomiędzy słowami i świadectwem kobiety a jej reputacją. Dylemat, który stał się inspiracją i zaproszeniem do podjęcia decyzji i wyboru.
Minęło kilka minut, mężczyźni jeden po drugim zaczęli żegnać się z rodzinami i wolnym zdecydowanym krokiem ruszyli w drogę. Zostawili wszystko. Poszli w kierunku wskazanym przez kobietę. Poszli, aby osobiście spotkać Chrystusa.
Możemy sobie wyobrazić ich pragnienie i głód życia. Możemy sobie wyobrazić ich zmęczenie i rozczarowanie, jakie przyniosła egzystencja, jej fragmentaryczność i przemijalność. Pragnęli żyć. Pragnęli poznać, doświadczyć i przeżyć prawdę o sobie, o tym, kim właściwie byli. Zrobili konkretny krok, aby obudzić i zgłębić nieograniczone przestrzenie i potencjał wiary. Ruszyli na spotkanie z Chrystusem, aby w Nim - nie byli tego jeszcze świadomi - rozpoznać Tego (J 14, 9), który stworzył ich na swój Obraz o Podobieństwo.
ĆWICZENIE