Życie jest darem a zarazem przeogromnym pragnieniem serca, umysłu, ciała i duszy człowieka. Dla jednych życie zaczyna się w momencie narodzenia (nawet nie poczęcia) i kończy się w chwili śmierci. Dla wielu innych życie po prostu nie ma końca. Zależy to od poznania i wyboru Prawdy. Prawdy, która jest Życiem (J 14,6), a nie jej iluzją.
Trwanie „do końca” to codzienne wybory życia i błogosławieństwa, które otwierają przestrzenie nieskończoności (Mt. 24,13). To budowanie i przeżywanie osobistej relacji miłości ze Słowem, której „ani śmierć, ani życie, (…) ani rzeczy teraźniejsze, ani przyszłe” nie zdołają pokonać, (Rzym 8,38-39).
Wydarzyło się to w Johannesburgu w Republice Południowej Afryki. Z pwoodu awarii silnika odwołano nasz lot do Frankfurtu. Zakwaterowano nas w pobliskim hotelu. Był wieczór, wszedłem do baru. Chwilę rozglądałem się po sali, w końcu przysiadłem się do młodego mężczyzny. Miał na imię Kostas.
- Widzisz tego mężczyznę przy barze? – Kostas delikatnie wskazał wzrokiem. – On ma jakiś problem, ma poważny problem.
Nie zauważyłem nic nadzwyczajnego ani w jego postawie ani w zachowaniu. Siedział przy barze i kończył którąś z kolei butelkę piwa.
- On ma problem – schwycił moją dłoń i prowadził w kierunku baru.
Kostas, był Grekiem, miał około 27 lat. Wracał z Botswany, gdzie od dwóch lat pracował jako woluntariusz. Pomagał sierotom - dzieciom, których rodzice zmarli na powikłania wirusem HIV.
- Kilka lat temu zachorowałem - Kostas dzielił się doświadczeniem. - Nie było to nic poważnego. Musiałem jednak przejść przez wiele badań lekarskich. Okazało się, że byłem zarażony wirusem HIV.
Zamilkł na moment, po czym dodał:
- W jednym momencie mój świat zawalił się w gruzy. Zostało tylko rozczarowanie, rozpacz i beznadzieja.
- Pamiętam moment wyboru – Kostas rozgrzebywał tajniki przeszłości. – Poszedłem śladami wielu moich rówieśników. Wybrałem styl życia, który lansował otaczający mnie świat. Wybrałem życie, które zamknęło się wokół moich własnych potrzeb, ambicji i komfortu. Było mi dobrze, takie miałem przynajmniej wrażenie.
Spojrzał mi w oczy. A ja pomyślałem że wybory to nie tylko sfera intelektualnego rozpoznania i decyzji. Wybory, które prowadzą do „pełni”, dokonują się w relacji ze Prawdą. W relacji z Tym, który każdego dnia kładzie przed nami „życie i śmierć, błogosławieństwo i przekleństwo”, a tym samym zaprasza do wyboru życia. (Pwt 30,19).
- Wieczorem zadzwoniłem do jednego z moich przyjaciół – Kostas kontynuował. - Wspominałem o wynikach badań. I wówczas po drugiej stronie zapadła długa cisza. W ciągu kilku dni zniknęli wszyscy, których uważałem za przyjaciół.
- Dokładnie pamiętam moment, kiedy wyszedłem z kliniki – Kostas przeskakiwał z jednego wydarzenia na drugie. – Oparłem się o ścianę i ogarnęła mnie ciemność. W ręku trzymałem kopertę z wynikami badań - zauważyłem napięcie na jego twarzy. - W pewnej chwili poczułem dłoń na ramieniu, otworzyłem oczy i zobaczyłem starszego mężczyznę.
W kilku słowach opisał jego wygląd.
- „Żyjesz” – szepnął do mnie mężczyzna - wyjaśnił Kostas. – Powiedział też: „Wybierz życie i błogosławieństwo, a będziesz żył”. Po czym mężczyzna odwrócił się i odszedł. Po chwili zniknął w tłumie ludzi.
- Tego samego wieczora spakowałem kilka rzeczy i wyszedłem na ulicę – delikatny uśmiech pojawił się na jego twarzy. – Wybrałem. Zdecydowałem, że zamieszkam w jaskini w pobliskich górach. Potrzebowałem czasu i przestrzeni. Wydawało mi się, że w izolacji odnajdę to, co utraciłem, czyli życie.
Chwilę opowiadał o codziennych troskach, lęku i doświadczeniu wewnętrznego napięcia. Wyczułem, że miał żal do siebie.
- Było wcześnie rano, usiadłem na skale, przy wejściu do jaskini – mówił dalej. - Wyjąłem komórkę , której nie używałem od chwili zamieszkania w górach. Włączyłem i z nudów zacząłem przeglądać aplikacje – uśmiechnął się. - Przez chwilę patrzyłem na ikonę z napisem „Biblia”. Otworzyłem tekst na chybił trafił. Często tak robiłem w przeszłości. Spojrzałem na tekst i kilka razy go przeczytałem: „kto wytrwa do końca, ten będzie zbawiony” (Mt 24,13).
Zapadła długa chwila ciszy, w czasie której Kostas obserwował mężczyznę siedzącego przy barze. A potem zaczął opowiadać o swojej matce. W dzieciństwie często widział ją zanurzoną w lekturze Pisma Świętego. Mimo wielu trudności i cierpień, jakich doświadczyła w życiu, nigdy nie opuściła Boga. Gdy to mówił, wyczułem nutkę dumy w jego głosie. - Zainspirowało mnie to do szukania prawdy w Biblii – dodał
Tego samego poranka Kostas zszedł z gór. Wrócił do domu. Kilka dni później kupił bilet lotniczy i poleciał do Botswany.
- Wybrałem życie i błogosławieństwo – uśmiech powrócił na jego twarzy. – Chciałem żyć. Do tego potrzebowałem Boga i drugiego człowieka.
Staliśmy przy barze. Kostas położył dłoń na ramieniu mężczyzny. Sirgiej, Rosjanin, podniósł głowę. W jego spojrzeniu rozpoznałem mieszankę uczuć: zdziwienie i wdzięczność.
W kilku słowach Sergiej opowiedział swoją historię. Kilka miesięcy temu znalazł w Internecie ofertę pracy w Namibii. Otrzymał zatrudnienie. Musiał jednak pokryć koszty przelotu, ubezpieczenia i wielu innych formalności. Sergiej sprzedał praktycznie wszystko z perspektywą zrobienia fortuny w krótkim czasie. Kilka dni po wylądowaniu w Namibii firma zerwała z nim kontrakt tłumacząc się trudnościami komunikowania się. Siergiej znał tylko rosyjski.
- Wszystko straciłem – powiedział. – Przegrałem życie.
Kostas uśmiechnął się.
- Żyjesz człowieku. Tylko wytrwaj do końca – powiedział cicho. Po chwili dodał - Wybierz życie i błogosławieństwo, a będziesz żył ty i twoje potomstwo (Pwt 30,19).