Świat według werbistów

BLOG

Zróbcie mu miejsce
Procesja eucharystyczna w Chiayi na Tajwanie (fot. Andrzej Kołacz SVD)

Zróbcie mu miejsce

Rzadko bywa, żeby w maju było Boże Ciało - jedna z najważniejszych manifestacji obecności Boga między ludźmi. Z jednej strony to wielkie święto, uroczystość eucharystyczna, doświadczenie przemiany i zjednoczenia, zaś z drugiej święto obojętności. Coraz więcej ludzi idzie raczej na spacer, niż na procesję uwielbienia Trójjedynego Boga, który zechciał być obecnym wśród nas.

I cóż z tym zrobić? Stary misjonarz by powiedział: „Musimy siać, choć grunta nasze marne”. Średni wiekowo misjonarz powie: „trzeba głosić Słowo”. A młody? Młody by powiedział, że trzeba ewangelizować, czyli iść do tych, którzy poszli na spacer i zastosować metodę szkoły nowej ewangelizacji. Pewnie każdy z nich ma część racji. Gdy będzie czynił to, co uważa za słuszne, nie będzie w błędzie.

Najpierw potrzebne jest jednak coś innego – czas trwania przed Najświętszym Sakramentem, czas adoracji, czas uwielbienia Boga, który był, który jest i który przychodzi. I rodzi się nowy problem – nie mamy czasu! Świat nas wkręcił w swoje tryby, narzuca nam swoje prawa, swój sposób życia. Nie zauważyliśmy nawet, kiedy nas okradł z Bożej obecności. To wielka strata! Bo mówić o Bogu, o zbawieniu, to nie sprawa nauczenia się i oczytania, ale życia Bogiem i bycia z Nim w bezustannym dialogu.

Przypomina mi się ks. prof. Wincenty Granat z Lublina, dziś Sługa Boży. Po wykładzie z chrystologii do księży zwykł mówić: „A teraz trzeba na kolana!”. I nie był to tylko piękny slogan. Za chwilę klęczał w kościele akademickim przed Najświętszym Sakramentem, jak chłopiec przed pierwszą Komunią św., i długo trwał przed Panem. On, wielki teolog, rektor uniwersytetu, doświadczony życiem kapłan. Na kolanach i z pokorą modlitwy odkrywał wielką tajemnicę Boga, który wczoraj i dziś, Ten sam na wieki.

A święty o. Arnold Janssen? Pewnie nigdy by się nie zdobył na ryzykowny krok założenia domu misyjnego, gdyby przedtem godzinami nie klęczał przed tabernakulum w klasztorze w Kempen, próbując zrozumieć wolę Bożą. To samo potem było w Steylu, podobnie było w Sankt Gabriel, w św. Krzyżu w Nysie. A ojcom, siostrom i braciom bezustannie przypominał: „Adorujcie Trójcę Przenajświętszą! Módlcie się przed Najświętszym Sakramentem! Róbcie miejsce Panu Bogu w swoim życiu! Uwielbiajcie Ojca w Synu i Duchu Świętym!”.

Podobno na tzw. racjach, które przeprowadzał osobiście, zawsze było pytanie: „A czy frater adoruje Pana Jezusa? A czy czcigodny ojciec lub szanowny brat ma czas na adorację?”.

W tych dniach, przynajmniej kilkanaście razy, będziemy śpiewać znaną pieśń: „Zróbcie Mu miejsce, Pan idzie z nieba”. Może dobrze byłoby się zastanowić czy rzeczywiście Pan Bóg ma stałe miejsce zameldowania w moim życiu? Czy jestem z Nim tak rzeczywiście osobowo, czy moja duchowość żyje Bożą obecnością? Czym karmię przestrzeń mojego umysłu, mój głód serca, moją duchowość i całe moje apostolstwo? Czy Jezus ma szansę przebić się przez zgrubiałą powłokę mojego „ja”, które nieraz udaje, że wie lepiej niż Pan Bóg?

arrows02 Henryk Kałuża SVD