1800 km na północ od Santiago, stolicy Chile, leży miasteczko La Tirana. Położone jest na pustynnym płaskowyżu Pampa del Tamarugal, na którym rosły kiedyś drzewa prosopis tamarugo. Wydobycie saletry w XIX w. spowodowało całkowite wylesienie tego obszaru. To tutaj, na tym pustkowiu, znajduje się sanktuarium poświęcone Maryi – Nuestra Señora del Carmen de La Tirana.
Północ Chile charakteryzuje się bardzo suchym klimatem. Temperatury osiągają tu około 20-30 stopni Celsjusza w dzień, ale nocą spadają do zaledwie kilku stopni. Po wyjściu z samolotu w Iquique, stolicy północnego regionu Tarapacá, poczułem się jak na Kalahari, gdzie pracowałem przez kilka pierwszych lat po święceniach kapłańskich. Nie jest to jedyne moje skojarzenie z Botswaną, jakie miałem.
Matka Boża z Góry Karmel
Mieszka tu ok. 1000 osób, ale raz w roku na tygodniowy festiwal z okazji święta Najświętszej Maryi Panny z Góry Karmel, które przypada w kalendarzu liturgicznym 16 lipca, przyjeżdżają tu tysiące pielgrzymów z El Norte Grande de Chile, Boliwii i Peru. Od 10 lipca tancerze tańczą w palącym słońcu dnia i przenikliwym mrozie nocy. Taniec nie jest alternatywą, ale uzupełnieniem dla przestrzeni ciszy i medytacji, jaką oferuje sanktuarium w La Tirana. W ten sposób Kościół przyjmuje w sobie wszelkie przejawy religijności ludowej, w których wyraża się proste serce wierzącego ludu.
Kiedy nadchodzi wieczór 15 lipca, wszyscy zbierają się na placu przed bazyliką na nocne czuwanie. Po powitaniu świtu tancerze budzą się, aby rankiem następnego dnia na Plaza de la Tirana świętować wyjście figury Matki Bożej z garderoby (hiszp. camarín), podczas którego rozrzucane są wstążki w kolorze chilijskiej flagi, pokrywając zgromadzonych niczym przedłużenie welonu Maryi. Po porannej Mszy św. na ulice miasteczka wyrusza procesja i po kilku godzinach marszu, któremu towarzyszą tańce i śpiewy, statua Matki Bożej z La Tirana wraca do swojej camarín i wszyscy żegnają La Chinita do następnego roku.
La Chinita
Tak w kulturze popularnej nazywana jest Maryja i nie jest to wynalazek tylko La Tirany. Słowo chinita ma swoje źródło w keczuańskim słowie xinu, które oznacza służebnicę i jest używane w języku kastylijskim na całym subkontynencie Ameryki Łacińskiej. Wynika to z wiary w gotowość, z jaką Dziewica jako Matka przychodzi, aby służyć swoim dzieciom, zwłaszcza gdy są one dotknięte cierpieniem.
Stąd też chilijska La Chinita przedstawiana jest w china poblana, czyli tradycyjnym stylu ubioru kobiet w Meksyku, który istniał do drugiej połowy XIX wieku. Początki tego stylu przypisuje się Catarinie de San Juan, która jako niewolnica została przywieziona do Nowej Hiszpanii przez Hiszpańskie Indie Wschodnie, a później była czczona jako święta w Meksyku. Ubierała się w sari, ale Chińczykami.
Należy dodać, że pierwsze maryjne bractwa taneczne, które pojawiły się we wszystkich krajach Ameryki Łacińskiej, nazywano chinos, czyli chińskimi. W Chile Chińczycy są znani od ok. półtora wieku, kiedy pojawili się tam jako górnicy w kopalniach srebra. Chinos zawierają do dziś elementy chińskich ubiorów i instrumenty muzyczne, takie jak bębny i instrumenty dęte blaszane.
O. Vicente Taji SVD (Indonezja), proboszcz parafii pw. Ducha Świętego w Iquique, który studiował teologię w Pieniężnie, podczas procesji w La Tirana (fot. Jacek Gniadek SVD)
Inkaska księżniczka
Początki sanktuarium w La Tirana sięgają zarania hiszpańskiego podboju i ewangelizacji Ameryki Południowej w XVI wieku. Związane są z historią miłosną inkaskiej księżniczki Ñusta Huillac i portugalskiego żołnierza Vasco Almeida. Księżniczka była nazywana „Tyranką” (La Tirana) ze względu na szczególne okrucieństwo, z jakim obchodziła się z hiszpańskimi najeźdźcami, których brała do niewoli. Pewnego dnia zakochała się w jednym z nich. Opóźniając jego egzekucję, poznała Boga i nawróciła się na chrześcijaństwo.
Legenda głosi, że kiedy Vasco Almeida przystępował do jej chrztu, zostali zaskoczeni przez inkaskich kapłanów i żołnierzy. Inkowie uznali akt konwersji za zdradę i zabili ich na miejscu. Na ich grobie postawili jednak krzyż. Po wielu latach miał on zostać odnaleziony przez zakonnika Antonio de Rondón, który na tym miejscu zbudował pustelnię i umieścił obraz Matki Bożej z Góry Karmel, wierząc, że to za jej sprawą dokonał się cud nawrócenia inkaskiej księżniczki. Tak narodził się kult Nuestra Señora de La Tirana.
Afrykański wódz i Angielka
Legenda o księżniczce inkaskiej przypomniała mi historię romantycznego małżeństwa afrykańskiego wodza i białej dziewczyny. Seretse Khama (+1980), pierwszy prezydent Botswany, studiował prawo na Oksfordzie i był następcą tronu ludu Bamangwato. Wybrał jednak miłość i zrzekł się tronu, żeniąc się w 1948 r. z białą Angielką, Ruth Williams. Pod wpływem nacisków rządu w Pretorii władze brytyjskie skazały Khamę na wygnanie z Botswany. To otworzyło mu później drogę do kariery politycznej i szybko zdobył uznanie jako narodowy przywódca nowego kraju, który odzyskał niepodległość. Botswana, dawna Beczuana, najbiedniejszy kraj na świecie, dzisiaj za jego sprawą należy do najbogatszych w Afryce.
Na grobie Sir Seretse Khamy, który w 1966 r. otrzymał tytuł szlachecki z rąk królowej brytyjskiej Elżbiety II, wygrawerowany jest w języku setswana jego ulubiony cytat: „Świat jest moim kościołem, a czynienie dobra moją religią”. I czynienie dobra stało się również „religią” jego następców, i wszystko wskazuje na to, że Botswana jeszcze długo pozostanie błyszczącą perłą Afryki.
Naczelnym motywem dziennych i nocnych tańców podczas festiwalu w La Tirana jest walka dobra ze złem. Takie jest nasze codzienne życie. Świat jest mieszanką dobra i zła. To, co go zmienia na lepsze, to miłość, która jest gotowa ponieść ofiarę, gdyż tylko taka miłość jest prawdziwa.
Nowy krzyż na pustyni
Na cmentarzu w pobliżu Huara, miejscowości położonej w tym samym rejonie co La Tirana, znajduje się grób o. Ericha Gauera SVD. Był austriackim werbistą, który jako misjonarz przyjechał do Chile w 1968 roku. Na początku pracował na południu kraju i w Santiago. Po 20 latach przełożeni skierowali go do pracy w parafii w Huara, gdzie pozostał aż do swojej śmierci w 2022 roku.
Zgodnie z jego wolą i na prośbę parafian oraz biskupa diecezji Iquique został pochowany na pustynnym cmentarzu w Huara. Tak spełniło się marzenie pokornego i wiernego słowu Bożemu misjonarza. Na chilijskiej pustyni został postawiony kolejny krzyż. Jeśli ziarno pszenicy, wpadłszy w ziemię, nie obumrze, zostanie samo jedno, ale jeśli obumrze, przynosi plon obfity (J 12,24).
Tekst ukazał się w miesięczniku „Misjonarz” (nr 10/2024)