Świat według werbistów

BLOG

Warto spróbować posiedzieć razem
O. Władysław Madziar SVD z mieszkańcami wioski Kunjungini (fot. archiwum autora)

Warto spróbować posiedzieć razem

Z cyklu „Spotkania”

Kiedy po raz pierwszy znajdziemy się w nowym kraju, wiele rzeczy przykuwa naszą uwagę. Zastanawia nas nie tylko to, co widzimy, ale zadziwiają nas zupełnie inne dźwięki, zapachy, gesty i oczywiście smaki. Szybko dostrzegamy nowe rzeczy, których czasem nie potrafimy nazwać, bo nigdy wcześniej nie zetknęliśmy się z czymś podobnym.

Te pierwsze wrażenia pozostają z nami bardzo długo, a czasami to one tworzą nasze główne wyobrażenie o nowym miejscu. Jednocześnie, jeśli zamieszkamy na dłużej w nowym kraju, wiele rzeczy nam powszednieje i stają się naszą codziennością. 

Nie inaczej było, gdy po raz pierwszy znalazłem się w Papui-Nowej Gwinei pod koniec sierpnia 2021 roku. Moją uwagę przykuło nieformalne zachowanie pracowników lotniska. Urzędnik, który sprawdzał nasze dokumenty był ubrany w T-shirt, a na jego szyi zawieszony był bilum, czyli pleciona z kory torba nowogwinejska. I już na lotnisku po raz pierwszy zetknąłem się z praktyką żucia orzechów betelu, czyli tzw. buai. Jest to coś wyjątkowego i charakterystycznego chyba tylko dla tego miejsca na ziemi. 

Żucia buai nie da się ukryć, ponieważ w wyniku tego wiele osób ma bardzo czerwone usta i ciemne zęby. W Papui-Nowej Gwinei jest to coś powszechnego. Ludzie w każdym wieku i z każdego stanu społecznego żują betel zmieszany z wapnem (kambang) i pędami rośliny zwanej daka. Trudno powiedzieć, ile czasu zajmuje przeżuwanie tak przygotowanej mieszanki, ale kiedy ta czynność jest już skończona, wypluwa się jaskrawoczerwoną pozostałość gdzie tylko popadnie. Dlatego właśnie wiele miejsc publicznych nie wygląda zbyt estetycznie. Można widzieć eleganckie samochody z pozostałościami buai na karoserii. Czasami można się wręcz znaleźć się w polu wypluwanego buai, będąc gdzieś w pobliżu jezdni. Jednocześnie wiele urzędów, banków, sklepów czy szkół surowo zakazuje tej praktyki.

Nie jest to nawyk całkowicie neutralny dla zdrowia. W wiosce Kunjingini spotkałem młodą kobietę z bardzo opuchniętym policzkiem. Okazało się, że to nowotwór, a przyczyną było nic innego jak żucie od dzieciństwa buai. I chociaż jest wiele takich przypadków, ludzie wolą udawać, że tego nie widzą i pozostają przy swoim ulubionym nawyku.

gutpela01Spotkanie mieszkańców wioski Baruni (fot. archiwum autora)

Jest też inna strona tej praktyki. Ktoś wymyślił powiedzenie: „w Papui są bardzo ładne dziewczyny, dopóki się nie uśmiechną”. Jest w tym trochę prawdy, nie tylko w przypadku dziewczyn, ale wszystkich, którzy praktykują żucie buai. Wszyscy mają jaskrawoczerwone usta, a nierzadko tracą też zęby. Dodatkowo, ciągłe przeżuwanie i trzymanie orzechów w ustach powoduje, że twarz przybiera nienaturalny grymas.

Jest jeszcze inna, bardzo charakterystyczna cecha mieszkańców, która może zwrócić uwagę przybysza. To wspólne siedzenie. Ludzie lubią spędzać czas po prostu siedząc na zewnątrz. Przejeżdżając przez Port Moresby w Dzień Niepodległości, obchodzony tu 16 września, można zobaczyć duże grupy ludzi siedzących na trawnikach, gdzieś pod drzewami, w jakimś spokojniejszym miejscu. Tak spędzają świąteczny czas. Podobnie jest w inne dni.

Ludzie rzadko pozostają w domach, a większość czasu są na zewnątrz. To jednak nie to samo co piknik, bo niekoniecznie muszą mieć z sobą coś do jedzenia czy do picia. Wystarczy tylko buai i już można siedzieć razem. Czasami ktoś przygrywa na gitarze. Jest to tzw. gutpela sindaun, co w języku pisin oznacza nie tylko wygodne siedzenie, ale także wspólne, szczęśliwe i błogie spędzanie czasu, coś w rodzaju największej wymarzonej ludzkiej rozkoszy. Być może tak właśnie Papuasi wyobrażają sobie ucztę niebiańską, to co św. Tomasz z Akwinu upatrywał w intelektualnej visione beatifica w niebie, tzn. uszczęśliwiającej wizji Boga. Rzeczywiście, na pytanie zadane miejscowemu studentowi, jak chciałby spędzić wakacje, odpowiedział, że marzy mu się, aby wreszcie znaleźć się we własnej wsi i móc cały ten wolny czas spędzić siedząc. Może nas to zaskoczyć, zadziwić, wzbudzić sprzeciw i krytykę, ale pokazuje też, jak różne są nasze wyobrażenia o dobrze spędzonym czasie i o tym, co w różnych częściach świata ludziom daje największą satysfakcję. Wydaje się, że bardzo się w tym różnimy. 

My, Europejczycy, pochodzimy z innego kontekstu kulturowego i cenimy raczej twórcze wykorzystanie czasu, ciągłą aktywność i tworzenie nowych rzeczy. Dlatego zwykle negatywnie oceniamy jakąkolwiek bezczynność i takie proste siedzenie może nas nieco oburzać. Z drugiej strony, kto wie, czy odrobina gutpela sindaun nie zmieniłaby na lepsze atmosfery w naszych rodzinach i większych społecznościach. Może warto więc spróbować posiedzieć razem.

arrows02 Władysław Madziar SVD 

gutpela01Dzieci z wioski Baruni (fot. archiwum autora)