W związku z wydarzeniami, jakie dzieją się na naszych oczach, szukałem w swoich zbiorach zdjęcia, które byłoby związane z wojną. I natrafiłem na to.
13 września 1945 roku generał Hatazo Adachi podpisał akt bezwarunkowej kapitulacji i złożył swój samurajski miecz na ręce generała Horacego Robertsona, dowódcy australijskiej 6. Dywizji. W ten sposób 18. Armia Japonii przestała istnieć i zakończył się jeden z ostatnich rozdziałów II wojny światowej. Działo się to na przylądku Wom, na północnym wybrzeżu Papui Nowej Gwinei.
Gdy dojechaliśmy na to miejsce było południe. Poranny deszcz nie obniżył temperatury, za to mocno zwiększył i tak już wysoką wilgotność. Ubrania kleiły się nam do ciała. A przecież nie musieliśmy dźwigać ciężkiego uzbrojenia i przebiegać od jednego zaułka terenu do drugiego, chroniąc się przed ostrzałem. Byliśmy turystami.
Stanęliśmy przed szerokimi schodami. Ich kolor nie skojarzył mi się z czerwonym dywanem rozkładanym dla celebrytów, ale z krwią poległych żołnierzy. Gdy przelano jej dostatecznie dużo, można było podpisać akt kapitulacji.
Biały monument z tablicami, które tłumaczą, co tutaj się stało, swoim kolorem – być może – nawiązuje do gołąbka pokoju. Obok stoją maszty, czekające na flagi zwycięzców, które będzie można wciągnąć, gdy nadejdzie kolejna rocznica. Całość zamykają potężne palmy, które jak doborowi żołnierze, stoją na straży tego, co zostało podpisane.
Wcześniej jednak trwała wojna; wiele wojen; wciąż trwają.
Co powoduje władcami i politykami, którzy je rozpoczynają? Niepohamowana zachłanność, urażona duma, sposób na rozwiązanie wewnętrznych trudności, przekonanie o własnej wyższości, próba narzucenia innym swojego sposobu życia, chęć zapisania się w historii?
I rusza machina wojenna, która, żeby funkcjonować, musi dodawać kłamstwo do kłamstwa, bestialstwo do bestialstwa, krew do krwi, ruinę do ruiny, nienawiść do nienawiści. I nieważne, że człowieka coraz mniej, że kurczy się w sobie i zapada. Nieważne, że to, co tworzyliśmy i pielęgnowaliśmy przez wieki staje się zgliszczami. Nieważne, że ci, co ocaleją po obu stronach, przez całe pokolenia nie będą w stanie żyć ze sobą po ludzku.
Wojna będzie trwać tak długo, aż dopełni się miara zła, aż przesycona ziemia nie będzie w stanie przyjmować kolejnych ciał, aż skończą się środki, aż jedna ze stron uzna się za pokonaną. I wtedy zostanie podpisany pokój. Na jak długo?