Z cyklu "Taki mamy zwyczaj"
Stoję przed tradycyjnym drewnianym domkiem na Wschodnim Wybrzeżu Madagaskaru. Wstępuję na próg domu, którego podłoga podwieszona jest około pół metra nad ziemią. Słońce na zewnątrz uderza mocno. Chwilę trwa nim moje oczy przyzwyczajają się do półmroku panującego we wnętrzu. Źrenice rozszerzają się, aby ponownie coś ujrzeć.
Na środku pierwszego pomieszczenia dostrzegam domowników, których twarze rozświetlone są naturalnym i przyjaznym uśmiechem. Nie wiem, jak się zachować. Jestem pierwszy raz w tym regionie.
Gospodarz robi pierwszy krok w moim kierunku. To trochę łamie napięcie mojego zagubienia i z ulgą ruszam w jego stronę, by przyjąć powitanie. Robię dwa kroki i wyciągam rękę. Mężczyzna zatrzymuje się zmieszany. Staje w pół drogi i mam wrażenie, że chce się cofnąć. Tracę pewność i nerwowo odwracam się, szukając ratunku u tych, którzy mi towarzyszą.
- Ojciec jeszcze nie zna naszych zwyczajów. Wskaż mu miejsce, gdzie może usiąść – wyjaśnia gospodarzowi mój katechista.
To zdarzenie zapamiętałem bardzo dobrze. Po nim wiedziałem już, że po wejściu do domu, należy poczekać na progu, aż gospodarz wskaże miejsce do siedzenia. Potem podejdzie i sam poda rękę na przywitanie, podtrzymując prawą rękę lewą, tuż powyżej nadgarstka. Nic się wtedy nie mówi. Gospodarz wraca na swoje miejsce i siada w kucki na podłodze. Dopiero wtedy następuje tradycyjne pozdrowienie, na które należy odpowiedzieć w określony sposób. Po wymianie pozdrowień można przejść do podzielenia się nowinkami z własnego życia lub podać cel swojego przybycia. Taki zwyczaj!
Wiemy dobrze, że istnieje wiele sposobów pozdrowień i zachowań związanych z powitaniem. Ile języków, krajów i krain, tyle różnic i rodzajów choćby prostego „dzień dobry”. W każdym z nich chodzi jednak o to, aby ktoś czuł się zauważony, został przyjęty. By wypełnić naturalną chęć życzenia napotkanemu człowiekowi dobrego dnia, czy realizacji celów.
Gdy ostatnio parkowałem samochód, zauważyłem, że tuż obok mnie, tę samą czynność kończył właśnie kierowca pięknego motocykla. W głowie przebiegła mi myśl, że super, gdy ludzie mają pasję i po prostu chciałem zagaić - „O, jaki fajny motor!”. Wysiadłem energicznie, odwróciłem się do „sąsiada”, ale nie zdążyłem jednak wypowiedzieć ani słowa. Gdy tylko nasze spojrzenia się spotkały on skręcił głowę… Już wiedziałem, że nie muszę niczego mówić, bo „sąsiad” sobie tego nie życzy i po prostu… ma to… gdzieś. Och! Taki zimny prysznic.
Wygląda na to, że to jedna z tysiąca sytuacji, która może rozgrywać się gdziekolwiek. Jakaś cicha forma, może efekt czegoś, albo … (miejsce na Twoją odpowiedź). To jednak na pewno nie jest kolejna odmiana „dzień dobry”. To raczej „dzień bez drugiego”, „nie chcę Cię widzieć”, „spadaj”… Brrr!!! Co jeszcze!!!? Chłodne mijanie i nie-zauważanie.
Nie dopuśćmy, by to „nic dla mnie nie znaczysz”, stało się akceptowalną normą, ani choćby posmakiem naszego zwyczaju! NIE SKRĘCAJ GŁOWY!