Świat według werbistów

BLOG

Aby życie było lżejsze
O. Achim (pierwszy z prawej) w domu SVD w Yendi (fot. Józef Mazur SVD)

Aby życie było lżejsze

Z cyklu „Spotkania”

Ostatni raz spotkałem o. Achima na schodach TICCS (Tamale Institute of Cross-Cultural Studies) w Tamale pod koniec marca 2014 roku. Był w drodze do Polski, ponieważ zdiagnozowano u niego poważną chorobę. Ta podróż mogła wydawać się podobna do wielu poprzednich.

Podczas tego spotkania Achim nie mówił o swojej chorobie, ale dzielił się swoimi planami i przedsięwzięciami, które miały na niego czekać po powrocie. Planów, jak zawsze, miał mnóstwo. Niewiele wcześniej rozpoczął poważne projekty w Yendi i powoli nabierały one rozpędu.

Poznaliśmy się w sierpniu 1998 roku, kiedy Achim był proboszczem wśród ludzi krobo w parafii Asesewa. Będąc studentem OTP (Overseas Training Programme) zostałem przeznaczony do Gushiegu, gdzie kilka lat wcześniej był także Achim. Podobnie było z parafią Chereponi, gdzie jako młody kapłan Achim rozpoczął swoją misyjną przygodę. Dziesięć lat później i ja zostałem tam wikarym. Znałem go nie tylko osobiście, ale też z opowiadanych historii, które czasami były całkiem ze sobą sprzeczne.

Był człowiekiem zdeterminowanym, a czasami i nieprzewidywalnym w swoich działaniach. W Nanchem wspominano, że potrafił stanąć pomiędzy dwiema grupami rozwścieczonych wojowników komba i chakosi, by powstrzymać ich od wzajemnej walki.

achim mika02O. Achim w kaplicy w Yendi (fot. Józef Mazur SVD)

Gdy potrzebna była pomoc, Achim nie wahał się i działał niemal automatycznie. Kiedyś utknąłem samochodem późnym wieczorem jakieś 20 km przed Chereponi. Szczęśliwie udało mi się przesłać do niego wiadomość przez kierowcę ciężarówki i już wkrótce pojawił się z pomocą. 

Po powrocie do Yendi na północy Ghany Achim zwykle zatrzymywał się w Common Formation Centre, gdy przyjeżdżał do Tamale w jakichś sprawach, albo gdy był w drodze do Akry lub wracał z południa Ghany. Przez ostatnie kilka lat był bardzo zaangażowany w rozwój małego zakładu produkującego masło z orzechów shea (shea nut butter). Udało mu się nawet nawiązać kontakt z małymi przedsiębiorstwami w Europie, do których eksportował masło z orzechów shea, wykorzystywane w produkcji kosmetyków. Nie było to łatwe przedsięwzięcie, gdyż aby taki eksport był możliwy, potrzebne były różne badania, atesty i zezwolenia. Achim nie cofał się jednak przed trudnościami. Potrafił być bardzo zdecydowany i nieustępliwy, jeśli urzędnicy nie szli mu na rękę. Może był to jedyny sposób, aby coś osiągnąć. Czasami miał zwyczaj klepnąć kogoś w plecy tak mocno, że aż zabolało. To obrazuje dość dobrze jego sposób bycia - pełen bezpośredniości i naturalności. 

Ten ostatni projekt w Yendi zapewniał wielu osobom pracę i niewielki dochód. Kilka osób było zatrudnionych w samym zakładzie na obrzeżach Yendi, niedaleko drogi prowadzącej do Demon i dalej do Saboby. Jednak o wiele więcej ludzi, zwłaszcza kobiet, zbierało i miało zbyt na orzechy shea, których w sezonie nie brakuje na północy Ghany. Achim sprowadził nawet z Polski traktor, żeby jeździć po wsiach i skupywać zebrane orzechy. Zakład ten posiadał także maszyny do produkcji brykietu z trawy. Zamiast wypalać trawę bez żadnego pożytku, można ją przecież zbierać i przetwarzać, aby używać zamiast drewna i wykorzystywać do opału i gotowania.

achim mika02O. Achim w sklepie w Yendi (fot. Józef Mazur SVD)

Pomysły te miały pomóc ludziom złagodzić ich trudny los i poprawić domowe budżety. To był jego sposób widzenia życia misyjnego. Achim był tym bardzo przejęty i naprawdę chciał, aby ludzie poprawili swój status i by żyło im się nieco lepiej. Wciąż zastanawiał się nad czymś nowym. Już na parafii w Asesewie wpadł na pomysł wykorzystania kolorowego szkła do produkcji różańców i ozdób. Czasami siadaliśmy pod palava hut w pobliżu bloku Freinademetza w CFC Tamale i Achim, popijając kawę, dzielił się swoimi planami na przyszłość.

Niestety nie dane już mu było powrócić do Ghany, by realizować swoje pomysły z myślą o ludziach. Zmarł w niedzielę Zesłania Ducha Świętego w czerwcu 2014 roku.

Nie wiem, ile pozostało z jego projektów. Być może znalazł się ktoś, kto zrozumiał jego marzenia o lepszym życiu i podjął się niewdzięcznego wyzwania nie po to, by samemu skorzystać, ale by przynieść ulgę innym ludziom.

Achim w swoim życiu potrafił być trudny, zdeterminowany, potrafiący dopiąć swego, ale nie pozostawał bierny. Stąd prawdopodobnie pozostawił po sobie różne ślady w życiu spotkanych ludzi. Ufam, że w swoim sercu szczerze życzył ludziom dobra i pragnął, aby żyło im się nieco lepiej.

arrows02 Władysław Madziar SVD