Z cyklu „Spotkania”
W drugą niedzielę Wielkanocy, dedykowaną Miłosierdziu Bożemu, wraz z o. Michaelem O’Donovanem SVD, uczestniczyłem we Mszy św. w więzieniu w Bomana. Ten tak zwany ośrodek resocjalizacyjny (The Bomana Correctional Service) znajduje się bardzo blisko Catholic Theological Institute, gdzie z kolei młodzi mężczyźni przygotowują się do kapłaństwa.
Do więzienia udaliśmy się także w samą Wielkanoc, ale wtedy nie pozwolono nam wejść, ze względu na sprawy wewnętrzne. Dzieje się tak, gdy dochodzi do niepokojów lub, być może, gdy ktoś próbował ucieczki.
O. Mike, werbista z Irlandii, od kilkunastu lat jest katolickim kapelanem tego więzienia. Oprócz niego działają tam także kapelani kilku innych wyznań. Jednak o. Mike ma już grubo ponad siedemdziesiąt lat i prawdopodobnie niedługo będzie potrzebował następcy. W każdy niedzielny poranek odprawia Mszę św. dla więźniów, a czasami jest z nimi także przy innych okazjach. W niedzielę musi się zmieścić w ciągu godziny, bo po katolikach tego samego pomieszczenia używa inna grupa wyznaniowa.
Całe więzienie to ponad 800 więźniów. My celebrowaliśmy Mszę św. pod małym zadaszeniem z grupą około 45 więźniów. W oddali widzieliśmy zielone wzgórza otaczające Port Moresby, nieco bliżej spokojną taflę małego stawu rybnego, a tuż obok nas znajdowały się niewielkie działki warzywne i sporo kolorowych kwiatów wzdłuż płotów, które dają temu miejscu trochę optymizmu. Gdyby nie te wszechobecne wysokie płoty i druty kolczaste, można by odnieść wrażenie, że znaleźliśmy się w całkiem przyjemnym zakątku ziemi.
Jednocześnie, widząc tych młodych i w średnim wieku mężczyzn, w miarę schludnie ubranych, trudno było dostrzec jakąś charakterystyczną cechę zewnętrzną, która wyróżniałaby ich od ludzi żyjących na wolności. To oni sami przygotowali prostą liturgię, piękne śpiewy z akompaniamentem kilku gitar oraz elektrycznych organ, skromnie przystroili ołtarz zerwanymi tuż obok kaplicy kwiatami. I gdybyśmy nie wiedzieli, że to ludzie z mocno zawiłą historią życia i często z najgorszymi przestępstwami, moglibyśmy się zastanawiać. jak właściwie się znaleźli za tymi solidnymi płotami.
Ewangelia tej niedzieli (J 20,19-31) opowiada o zdarzeniu, kiedy Jezus po zmartwychwstaniu stanął pośrodku swoich uczniów „choć drzwi były zamknięte”. Samo to wyrażenie robi mocne wrażenie w miejscu poszatkowanym wielokrotnymi liniami ogrodzeń. Nie istnieją więc fizyczne bariery czy przeszkody, których Bóg nie mógłby pokonać, aby dotrzeć do człowieka. Niepokonalne bariery może jednak stworzyć sam człowiek zamykając swoje serce na Boga.
Na ofiarowanie więźniowie położyli u stóp ołtarza dwie paczki herbatników. Wzruszająca jest taka skromna ofiara. I nie to jest ważne, jaką to wszystko ma wartość, ale sam fakt, że człowiek w swojej kruchości chce coś Bogu ofiarować. Nawet w sytuacji izolacji i bez żadnego dochodu, człowiek może jednak coś ofiarować - o ile chce. Taka szczera, płynąca z potrzeby serca, ofiara ma wielkie znaczenie, bo uzewnętrznia pragnienie, a może i powolną przemianę zachodzącą już w człowieku. A więc gdzieś w głębi serc tych skazańców kryją się okruchy dobra i tli się prawdziwe życie.
Na zakończenie Mszy św., chyba jak zwykle, zaśpiewano, „Amazing Grace”, znaną pieśń skomponowaną w 1772 roku przez Johna Newtona, kapitana statku i handlarza niewolnikami, który przeżył nawrócenie w czasie sztormu gdzieś na ponurych wodach Atlantyku u wybrzeży irlandzkiego Donegal, po czym porzucił swe grzeszne życie i stał się bardzo cenionym pastorem w Olney w Anglii. Więźniowie śpiewali tę pieśń z wielkim przejęciem. Być może odnajdywali w jej słowach historie własnego życia, a może chcieli w ten sposób wyrazić ukrytą tęsknotę za wewnętrzną przemianą. Zatem nasze osobiste nawrócenie nie jest bez znaczenia, bo może być inspiracją dla innych ludzi, nawet odległych nam w czasie i miejscu. Rzeczywiście, ta pieśń brzmi szczególne w więzieniu i w wykonaniu bezwzględnych przestępców. Bo łaska Boża nie zna ograniczeń i może dosięgnąć każdego, nie wyłączając tych, którzy są za ogrodzeniem więzienia. Oczywiście, o ile tylko człowiek otworzy na nią swoje serce.
Takie doświadczenie wewnątrz świata więziennego może i nas pobudzić do nowych pytań. My, żyjący na wolności, możemy także odnaleźć własne historie w słowach „Amazing Grace”. Możliwe, że w naszych sercach kryją się nam tylko znane występki i potrzeba, aby Jezus w nie wszedł i przyniósł także nam prawdziwy pokój oraz wolność. Jedynie cudowna Boża łaskawość może przemienić nawet tę skromną ludzką ofiarę zwykłych herbatników we wspaniały dar godny Boga.