Świat według werbistów

BLOG

Gospodarz ziemi i ludzkich serc
Katechista Paul z o. Władysławem Madziarem SVD w Nanchem (fot. archiwum autora)

Gospodarz ziemi i ludzkich serc

Z cyklu „Spotkania”

Każdy człowiek ma w sobie coś wyjątkowego i niepowtarzalnego. Dlatego ludzie, których spotykamy na drodze życia, mogą być dla nas inspiracją. Żyjąc z innymi dojrzewamy we własnym człowieczeństwie. A jeśli jesteśmy wystarczająco otwarci, możemy być ubogaceni talentami, które inni posiadają. 

Paula spotkałem po raz pierwszy w 2002 roku. Miejscowi mówili na niego Jakpal. Był katechistą z wioski kombów Nanchem. Kombowie zaś to lud, który zamieszkuje północno-wschodnie tereny Ghany i zajmuje się głównie uprawą ziemi.

Krótko po święceniach kapłańskich wyjechałem do Ghany i zostałem przeznaczony do pracy na parafii Chereponi. Jedną z pierwszych osób, z którą się tam zetknąłem, był właśnie Paul. Przez sześć miesięcy mieszkałem w jego domu i uczyłem się języka komba, czyli bukwᴐm, jak określają go miejscowi. Przez sześć lat (2002–2008) współpracowaliśmy ze sobą. Spotykaliśmy się często i to w różnych sytuacjach, przez co znaliśmy się dobrze. Towarzysząc Paulowi poznawałem życie kombów. Byliśmy razem nie tylko w momentach ewangelizacji, ale też podczas pogrzebów czy wesel. Byliśmy nawet świadkami tradycyjnych rytuałów i obrzędów składania ofiar.

Paul był człowiekiem, który cieszył się wielkim uznaniem swojego ludu. Dlatego to właśnie jego poproszono, by był mediatorem w procesie godzenia dwóch zwaśnionych rodzin. Proces ten trwał blisko dwadzieścia pięć lat, co pokazało mi, jak długo nieraz leczą się rany i jak ważna w życiu jest cierpliwość. Nie można uprzedzać faktów. Wszystko ma swój czas. Wszystko musi dojrzeć. 

Paul rozumiał to bardzo dobrze, gdyż pochodził z ludu, który żyje w harmonii z naturą i wie, że jest od niej zależny. On sam był rolnikiem z zamiłowania. Prawie codziennie wychodził na swoje pole. Uprawiał z pasją różne rośliny: kukurydzę, guinea corn, millet, fasolę, orzeszki ziemne i wiele odmian warzyw. Jednak szczególną rolę przywiązywał do uprawy yamów. To roślina szczególnie ceniona przez kombów, konkombów, bassari i być może inne ludy północnej Ghany. To właśnie plony tej rośliny wzbudzają uznanie innych gospodarzy i są używane podczas rytuałów, jako jeden z prezentów przy zawieraniu małżeństwa i jako podarunek za doświadczone dobro.

paul jakpal02Katechista Paul w wiosce Nanchem (fot. Władysław Madziar SVD)

Myślę, że dla Paula ziemia była jak matka, która nas żywi. Czasami wspominał o swojej rodzinie. Zapamiętałem, jak mówił o swojej matce, która w porze suchej szła z glinianym dzbanem po wodę do Tiging, to jest około 20 km. Gdy szedł do szkoły do Wenchiki, spotykał ją powracającą do domu i mógł ugasić pragnienie kilkoma łykami wody. 

Z chrześcijaństwem spotkał się w latach sześćdziesiątych XX wieku. Po szkole dla katechistów zajął się ewangelizacją swojego ludu, przede wszystkim wiosek wokół Nanchem. Tak jak ziemia na zachód od Chereponi jest trudna do uprawy, tak i ziarno Ewangelii napotykało trudny grunt. Niektórzy zapalali się szybko do wiary przyniesionej przez białych misjonarzy, ale nie byli trwali. Zniechęcali się procesem przygotowania, wymaganiami stawianymi przed chrześcijaninem albo też nie byli w stanie pozostawić swoich wierzeń i rytuałów. Rzeczywiście ta część diecezji Yendi do tej pory wydaje chyba najsłabsze owoce ewangelizacji, choć nie brakuje gorliwych i oddanych misjonarzy, a przede wszystkim katechistów. 

Tak, jak na roli, Jakpal kontynuował mozolną pracę ewangelizacyjną. Rozumiał swoich ludzi lepiej niż ktokolwiek inny. Mogło to też być utrudnieniem, bo jak wiemy, żaden prorok nie jest mile widziany wśród swoich. Nierzadko był niezrozumiany, a czasami osamotniony. Wielokrotnie, jadąc na spotkanie z ludźmi, zastawał puste miejsce. Mimo to nie zaprzestawał prób, by dotrzeć do serc swoich ludzi. Wiedział, że jak przy uprawie ziemi, tak i w pracy z ludźmi nie można ustawać. Jeśli jednego roku plony są słabe, to nie znaczy, że trzeba zaprzestać siewu.

arrows02 Władysław Madziar SVD, Rzym