Świat według werbistów

BLOG

Jazda w kółko
Fot. Luca Finardi - www.pixabay.com

Jazda w kółko

Z cyklu „Spotkania”

Istnieje powszechne przekonanie, że człowiek pragnie i szuka szczęścia. Jednak każdy z nas inaczej wyobraża sobie szczęście i w inny sposób stara się je osiągnąć.

Z pewnością nie wszystkie drogi prowadzą do szczęścia i nie wszystkie są właściwe. Chrześcijaństwo ma swoją bardzo jasną koncepcję szczęścia, która ma niewiele wspólnego z osobistą satysfakcją i samorealizacją. Raczej jest to coś odwrotnego.

W centrum życia chrześcijanina nie jest on sam, ale są inni. Ma tak żyć, by inni wzrastali, a on pozostawał coraz bardziej w cieniu. Negując bycie w centrum własnego zainteresowania i działań, sam wypełnia swoje człowieczeństwo i daje życie innym.

W niedzielne popołudnie pod koniec 2021 roku wracałem do naszego Collegio w Rzymie ze spaceru. Był pochmurny i deszczowy dzień. Przed bramą spotkałem mężczyznę z rowerem, który nieporadnym włoskim pytał mnie o jakiś adres i jak dojechać w określone miejsce. Okazało się, że szukał właśnie Collegio. Czy to tylko jakiś dziwny przypadek? Zapamiętałem to spotkanie, bo doszło do niego w ten nieco dziwny sposób. W czasie krótkiej rozmowy dowiedziałem się, że mężczyzna przyjechał rowerem ze Szwajcarii. Czy nie było to niezwykłe, że spotkaliśmy się w bramie domu, do którego zmierzał. Dla kogoś mógł to być zwykły zbieg okoliczności, a dla kogoś innego pomoc anioła stróża albo świętego patrona.

Jego przyjaciel werbista polecił mu ten adres, gdyby potrzebował miejsca do zatrzymania się podczas wycieczki rowerowej. Spotkany rowerzysta chciał tylko niewielkie miejsce w ogrodzie na rozbicie namiotu i zgodę na pozostanie z nami przez kilka dni. Jednak była to już chłodna i deszczowa pora, więc znaleźliśmy mu normalny pokój. Pozostał u nas przez trzy lub cztery dni, a następnie wyruszył w dalszą podróż do Umbrii, może do kolejnego domu zakonnego. Od tego momentu nigdy nie słyszeliśmy o nim.

Poznaliśmy jego historię nieco bliżej podczas wspólnych posiłków. Po śmierci matki został sam. Zajmuje się ogrodnictwem i uprawą różnych jagód. W sezonie zawsze przebywa w domu i ciężko pracuje. Zebrane owoce sprzedaje, a uzyskane pieniądze przeznacza na przygotowanie kolejnej wyprawy. Po zakończeniu sezonu zamyka dom, zabiera rower oraz najpotrzebniejsze rzeczy i wyrusza w kilkumiesięczną podróż w nowe i nieznane miejsce na świecie. W ten sposób przejechał rowerem najodleglejsze zakątki świata. Miał różne przygody. Dwukrotnie skradziono mu rower, ale zawsze znalazł się ktoś, kto podarował mu inny lub pomógł kupić nowy.

Ten człowiek musi mieć dużo wiary w ludzi. W końcu na swojej drodze może spotkać bardzo różnych ludzi. Ale, co ciekawe, w tylu podróżach nie spotkał nikogo, kto by go skrzywdził. Musi też ufać Bogu, bo cokolwiek go spotka w drodze, jest zdany na siebie. 

Po kilku dniach pobytu u nas rowerzysta udał się w dalszą podróż. Nie wiemy, kogo spotka na tej drodze, jak zostanie przyjęty, ale wydaje się, że Bóg ponownie postawi na jego drodze ludzi, którzy go ugoszczą i przyjmą jako brata w człowieczeństwie. Po kilku miesiącach ciekawej podróży w celu poznania nowych miejsc, ale też nieraz wyczerpującego życia w chłodzie i deszczu, albo w skwarze i kurzu, wróci do swojego domu gdzieś nad Jeziorem Genewskim. Po raz kolejny poświęci się męczącej i delikatnej pracy w swoim ogrodzie. Jednocześnie będzie przygotowywał się do kolejnej wyprawy po zbiorach. Tak wypełnia lata swojego życia ciężką pracą i podróżowaniem. Odkrył sposób na swoje szczęście.

Kto wie, może ta jego jazda w kółko ma też znaczenie dla spotkanych w drodze osób! 

arrows02 Władysław Madziar SVD, Rzym