Świat według werbistów

BLOG

Myśli na kanwie modlitwy o pokój
Fot. baptiste_heschung (www.pixabay.com)

Myśli na kanwie modlitwy o pokój

Pierwszy dzień nowego roku jest już tradycyjnie dniem modlitw pokój. Na kanwie tego wydarzenia pragnę podzielić się pewną refleksją. Swoją drogą, werbiści kwestię sprawiedliwości, pokoju i troski o stworzony świat postawili jako jeden ze swoich celów działalności.

Jestem fanatykiem starych gazet. Dzisiejszy świat żyje nieustanną nowością, dlatego warto czasami poczytać, co kto mówił - nie 5 godzin temu, ale 5 czy 50 lat temu. Dziś jedną z bardziej niepokojących kwestii jest sprawa emigrantów. Już nie tysiące, a miliony ludzi pragną żyć w Europie. Polska nie zgodziła się na przyjmowanie emigrantów z krajów arabskich i afrykańskich.

Po przybyciu wielkiej fali emigracyjnej zaczęły pojawiać się jakieś straszne, dantejskie wydarzenia – ciężarówki wjeżdżające w tłumy, ludzie uzbrojeni w noże i karabiny, zabijający kogo popadnie. To wszystko było i jest po prostu potworne. Pamiętam, jak drżałem w ciągu całego tygodnia Światowych Dni Młodzieży w Krakowie. Na szczęście do żadnej tragedii nie doszło.

Te wydarzenia skłoniły mnie do refleksji nad początkiem tych tragedii. Z punktu widzenia Zachodu, początkiem był terrorystyczny atak na World Trade Center. W odpowiedzi Stany zaatakowały Afganistan, a później zmontowały koalicję, żeby zająć Irak. Wśród koalicjantów znalazła się również i Polska. Nasz kraj dostał nawet wtedy „strefę okupacyjną”. Prawie wszystkie siły polityczne były za tym, żeby przyłączyć się do tej awantury. Wyłamała się tylko nieistniejąca już Liga Polskich Rodzin. Wielkim przeciwnikiem wtargnięcia do Iraku był papież Jan Paweł II. Ale nikt go nie chciał słuchać. Iracką wojnę nazwał on mianem „koszmarnego i nieodwracalnego w skutkach przedsięwzięcia”.

Już sama wojna była tragiczna w skutkach. Przyniosła śmierć i zniszczenie. Ale na tym konsekwencje się nie skończyły. Rozbity Irak do dziś nie może się pozbierać jako twór państwowy. Rozbite struktury dały miejsce na powstanie takich tworów jak Państwo Islamskie. Zachód zaniósł wojnę na Bliski Wschód i do Magrebu. Starania Jana Pawła II o pokój nie znalazły wystarczającego posłuchu.

Na czym opierała się logika „wielkich” tego świata? Na co oni liczyli? Myśleli, że zaniosą tam wojnę, ale wojna nie zastuka do naszych drzwi? A więc zapukała.

Z chrześcijańskiego punktu widzenia, dziwi mnie brak pamięci u polityków. Dziwi mnie, że nie biją się w piersi i nie mówią „to była wielka pomyłka”. I oczywiście jako zadośćuczynienie należałoby jednak przyjąć uchodźców ze zniszczonych krajów. Ponieważ Polska weszła w 2003 roku do „pierwszej ligi” światowej polityki i dostała w nagrodę jedną z czterech stref okupacyjnych, to trzeba by przyjąć czwartą część emigrantów, czyli jakieś 250 000. Dużo? A będzie jeszcze więcej owoców tego „koszmarnego i nieodwracalnego w skutkach przedsięwzięcia”.

arrows02 Dariusz Pielak SVD, Rosja