Świat według werbistów

BLOG

Nauczyciel nowej wrażliwości
Ghana, modlitwa nad dzieckiem (fot. Józef Mazur SVD)

Nauczyciel nowej wrażliwości

Z cyklu „Spotkania”

Od początku mojego pobytu w Nanchem towarzyszyłem katechiście Paulowi w jego działalności w chrześcijańskich wspólnotach kombów, za które był odpowiedzialny. Takich wspólnot było około dziesięciu. Najliczniejszą i najstarszą było Nanchem.

Większość wspólnot składała się tylko z kilku osób. Takimi wspólnotami były Namo, Dabil (Nanyinting), Gbong, Tambong, Nangbong. Niektóre powoli, ale sukcesywnie rosły. Inne trwały przez jakiś czas i upadały, jak Junjun czy Tiging.

Paul odwiedzał swoje wspólnoty regularnie i krok po kroku wprowadzał w chrześcijaństwo. Spotkania odbywały się w małych glinianych kaplicach, a czasami pod drzewem. Najczęściej rano, ale niezbyt wcześnie, aby dać ludziom możliwość wykonania obowiązkowych czynności w swoich zagrodach: naczerpania wody, zamiecenia podwórza, umycia małych dzieci, przyrządzenia prostego posiłku, nakarmienia zwierząt. 

W spotkaniach katechisty z katechumenami chodziło nie tyle o uczenie podstawowych prawd wiary i najważniejszych modlitw, ile o powolną zmianę mentalności i przejście na nowy sposób życia, osadzonego na wierze w Boga, który jest nam bliski i zawsze chce naszego dobra. Nie był to proces łatwy, bo nie da się przejść z dnia na dzień od życia wypełnionego lękiem i ostrożnością przed urażeniem któregoś z bóstw, do życia w wolności i zaufaniu dobremu Bogu.

Paul towarzyszył swoim ludziom w tym procesie z wielkim oddaniem i cierpliwością, nawet jeśli wizyty we wspólnotach mogły czasami zniechęcać. Zdarzało się, że o wyznaczonej porze zastawał tylko kilka starszych kobiet lub małych dzieci, a czasem tylko puste miejsce. Bywało, że siedzieliśmy razem przed kaplicą oczekując w milczeniu i z nadzieją, że ktoś przyjdzie. Bywało też, że ludzie wracali do tradycyjnych praktyk i skrycie zwracali się do bóstw i przodków. Potrzebna była interwencja Boga w głębi ich jestestwa, aby mogli zdać się całkowicie na Jezusa. Widziałem w postawie Paula wytrwałość doświadczonego rolnika, który nie porzuca od razu nieurodzajnej ziemi i cierpliwie czeka na lepszy czas.

Jednym z charakterystycznych zajęć Paula było odwiedzanie chorych. Zachodziliśmy do małych chatek, w których chorzy leżeli na plastikowych lub słomianych matach rozwiniętych na klepisku, przykryci zwykle tylko niewielkim kawałkiem materiału. Te spotkania były bardzo znaczące. W chatce siedzieliśmy na niskich zydlach przez jakiś czas. Modliliśmy się za chorych. Paul kładł ręce na głowie chorego. Te gesty i dotyk jego twardych dłoni, człowiekowi udręczonemu cierpieniem zdawały się dodawać nowych sił i promyka nadziei. Można było odczuć, jak ważna jest bliskość drugiego człowieka w chwilach prób i cierpienia, kiedy liczy się właśnie fizyczne bycie razem, a nie tylko wirtualna pamięć. Swoją postawą Paul ukazywał wiarę w moc modlitwy. 

Modlitwa nad chorym w GhanieGhana, modlitwa nad chorym (fot. archiwum o. Józefa Mazura SVD)

Były też inne przyczyny wzywania Paula. Wśród pierwszych chrześcijan w rejonie naszej misji w Nanchem wiara w Jezusa i ufność w Jego moc często mieszały się ze strachem przed złem czyhającym ze strony wrogich ludzi. Kiedy komuś zniknął jakiś przedmiot lub kawałek ubioru, było to postrzegane jako chęć i ukryty plan wyrządzenia im krzywdy. Ludzie szukali więc pomocy i ochrony. Przybyłe z Zachodu chrześcijaństwo nie miało gotowych odpowiedzi na takie sytuacje. Często nie wystarczyło powiedzieć, że moc Jezusa jest silniejsza niż jakakolwiek moc zła. Ci niedawno nawróceni chrześcijanie potrzebowali widocznych znaków, również takich jak obecność i słowa umocnienia. Paul modlił się za nich głośno i z ufnością. Czasami kropił wodą święconą określoną chatę lub przedmiot. Dzięki temu ludzie byli podniesieni na duchu i czuli, że nie zostali opuszczeni przez Boga, któremu powierzyli swoje życie. Czasami odwiedzaliśmy te same osoby kilka razy, by miały świadomość ciągłej bliskości i troski o nich.

Bycie z Paulem pozwoliło mi lepiej zrozumieć, że wiara ma nie tylko wymiar intelektualny, ale obejmuje całą osobę i wszystko, co ją dotyka. Chrześcijaństwo nie ogranicza się do kilku momentów w tygodniu bycia z Bogiem, ale oddziałuje na całe konkretne życie osoby wierzącej. Ten sposób relacji Paula z Bogiem i jego wyrażanie wiary na zewnątrz, uczyło nowej wrażliwości i otwierało na inne przeżywanie tej samej wiary w Jezusa.

arrows02 Władysław Madziar SVD, Rzym