Świat według werbistów

BLOG

Pośród ludzkiej niestałości
O. Władysław MAdziar SVD z ministrantami (fot. archiwum autora)

Pośród ludzkiej niestałości

Wigilia Paschalna i Wielkanoc to czas, w którym na całym świecie zazwyczaj udziela się wielu Chrztów. Nie inaczej było w parafiach należących do archidiecezji Port Moresby na południowym wybrzeżu Papui-Nowej Gwinei.

Dla przykładu w parafii katedralnej St. Mary’s ochrzczono 36 osób: dzieci i dorosłych. W parafii Imienia Dzieciątka Jezus, która sąsiaduje z seminarium w Bomanie, ochrzczono ponad 70 osób. W seminarium Ducha Świętego, które jest na terenie tej samej parafii, w Niedzielę Wielkanocną chrzest przyjęło kolejne dwadzieścia osób. Zatem w stołecznej archidiecezji prawdopodobnie około 500 osób zostało ochrzczonych w ciągu tych kilku dni Wielkanocy.

Liczby te mogą być źródłem radości, a może nawet powodem do zachwytu nad żywotnością i dynamiką Kościoła katolickiego w PNG. Widać w tym zewnętrzny znak rosnącego Kościoła. Może cieszyć też fakt, że wśród ochrzczonych są konwertyci z innych wspólnot wyznaniowych. Choć większość młodych ludzi, którzy przyjmują chrzest, wychowuje się w rodzinach katolickich, to są jednak wyjątki.

Wśród ochrzczonych w kaplicy seminaryjnej była Lorna, jedyna studentka Catholic Theological Institut (CTI). Jej historia drogi do Kościoła katolickiego jest wyjątkowa. Urodziła się i wychowywała w rodzinie zielonoświątkowców, którzy tutaj, w Papui-Nowej Gwinei, są nastawieni dość wojowniczo wobec katolików. Na własną rękę postanowiła szukać innego przeżywania więzi z Jezusem, zainspirowana przede wszystkim Eucharystią. Jej droga do wiary może być przypomnieniem, że Bóg często działa w sobie tylko znany sposób. To właśnie takim zaskakującym działaniem Bóg potrafi nas napełniać pociechą i zapraszać do bezgranicznego zaufania Jego planowi, gdy sytuacja nie rozwija się tak, jak my to sobie wyobrażamy. Ciekawy wywiad z tą odważną konwertytką ukaże się we wrześniowym numerze „Misjonarza”.

Przed Wigilią Paschalną 2025 (fot. archiwum autora)

Jednak nasze doświadczenia życia tutaj ma i drugą stronę. Rzeczywistość nie zawsze jest tak optymistyczna, jak ta opisana w powyższych zdaniach. Kilka dni temu, na wewnętrznej drodze w CTI, spotkałem grupkę dzieci, które przyszły szukać świeżych kwiatów. Potrzebowały ich, aby udekorować swój dom na czas żałoby. Tutaj, na pogrzebie bliskich, każdy ma swoją rolę do odegrania, nawet małe dzieci. One zajmują się zbieraniem kwiatów i dekorowaniem haus krai, czyli domu, w którym jest żałoba.

Podczas rozmowy z dziećmi zapytałam o ich imiona. Dwie dziewczynki w wieku dwunastu i dziesięciu lat to Bernadeta i Faustyna. Bardzo ładne imiona, mocno utożsamiane z wiarą katolicką. Zapytałam więc, czy są katoliczkami. Bernadeta odpowiedziała, że była katoliczką. Zauważyłam w tych słowach i jej nieśmiałym spojrzeniu, pewien smutek czy nawet jakąś tęsknotę. Trudno uwierzyć, żeby ta mała dziewczynka postanowiła sama zmienić swoją wspólnotę religijną. Jej rodzice prawdopodobnie zdecydowali się na przejście do innego kościoła. I nie jest to tutaj nic wyjątkowego.

W Niedzielę Miłosierdzia Bożego rozmawiałam z panią Rachel ze służby więziennej. Z dumą mówiła o swojej przynależności do Kościoła katolickiego, ale zaznaczyła, że jej ojciec mieszkający w Madang, na północnym wybrzeżu wyspy, przeszedł do zielonoświątkowców.

wmadziar bylamkatoliczka fot04O. Władysław Madziar SVD z mudmen, czyli ludźmi błota w Asaro (fot. archiwum autora)

Wielu młodych ludzi odchodzi z Kościoła katolickiego. Kiedy zapytałam nowo ochrzczoną Lornę, dlaczego tak się dzieje, odpowiedziała, że młodzi ludzie chcą żyć lekko, bez ścisłych zasad i wymagań. Wielu chce się dobrze bawić, a nie świadomie przeżywać swoje wybory życiowe. A niektóre wspólnoty oferują taki sposób doświadczania wiary - bez większych zobowiązań i dając możliwość rozrywki podczas swoich nabożeństw. Mój współbrat, br Jerzy, zauważył coś innego - te wspólnoty są często lepiej zorganizowane i potrafią zaangażować młodzież w swoją działalność. Powody takiego przemieszczania się z jednej wspólnoty do innej mogą być różne i złożone. 

Zatem życie przynosi zarówno optymistyczne sytuacje, kiedy może się wydawać, że wszystko w naszej misyjnej działalności idzie w dobrym kierunku. Jednak są też chwile, które niejako są kubłem zimnej wody i sprowadzają nas na ziemię dając do zrozumienia, że nadal musimy pogłębiać nasze własne życie Ewangelią, aby być czytelnymi świadkami Chrystusa wśród ludzi. Jak dobrze, że ponad naszymi zachwytami i zniechęceniami jest zawsze Bóg, który ma plan wobec każdego człowieka i konsekwentnie go realizuje. I człowiek nie może Mu w tym przeszkodzić. Świadomość tego nie pozwala zamknąć umysłu czy serca w strachu, ale wypełnia je ufnością, która pośród niestałości tego świata daje niepokonany pokój.

arrows02 Władysław Madziar SVD