Z cyklu „Spotkania”
Flamandzki pisarz Felix Timmermans napisał w swoim Adagio: „Sedno wszystkich rzeczy jest ciche i nieskończone”. Potrzeba więc ciszy i wewnętrznej dyspozycji, aby dostrzec to, co ważne.
Każdy człowiek ma coś do przekazania. W każdym z nas kryje się coś wyjątkowego i niepowtarzalnego. Jednak nie każdy ma szansę dzielić się swoim życiem i nie zawsze pozwala się mu przekazywać prawdę o sobie. Wiele osób samotnych jest skazanych na samo słuchanie. Zwykli ludzie są spychani do roli słuchaczy.
Podczas przerwy świątecznej w 2018 roku byłem na parafii w Maglie, położonej w południowej Apulii we Włoszech. Proboszcz parafii, Don Giuseppe, zabrał mnie i innego kapłana do kurii biskupiej w Otranto, aby przedstawić nas arcybiskupowi Donato Negro, a przy okazji złożyć mu życzenia świąteczne. Dobrze zapamiętałem tego starszego mężczyznę, ponieważ zadziwił mnie swoim podejściem do ludzi. Czym? Potrafił słuchać! Z zainteresowaniem pytał o nasze życie, inicjatywy Misjonarzy Słowa Bożego i pozwalał nam odpowiadać na zadawane pytania. Można było odczuć, że był tym wszystkim zainteresowany.
Ważne osoby często wpadają w pułapkę mówienia. Bywa, że czują się odpowiedzialne za mówienie, dzieląc się swoim bogatym doświadczeniem i rozległą mądrością ludzką. Może się wydawać, że ich doświadczenia są czymś wyjątkowym w porównaniu z innymi ludźmi. Czują, że ich obowiązkiem jest udzielanie wskazówek. Zdarzyło mi się uczestniczyć i w takich spotkaniach, ale nie warto o nich wspominać. To był po prostu monolog jednego człowieka, dla którego pozostali uczestnicy byli tylko tłem.
Nie miałem okazji poznać bliżej arcybiskupa Donato. Jednak w tym krótkim spotkaniu przy okazji życzeń świątecznych pokazał piękną cechę człowieczeństwa, która bardzo mnie ujęła. Później widziałem go jeszcze przy innych okazjach, ale nie były to bliższe spotkania. W 2023 roku byłem na tej samej parafii w Maglie. W Wielki Czwartek uczestniczyliśmy we Mszy Św. Krzyżma w Otranto. Po zakończonej liturgii ten sam arcybiskup Donato, już w ostatnim roku swojej posługi, zaprosił nas na obiad. Uczestniczyło w nim kilku starszych księży, księża obchodzący w owym roku swój jubileusz, kilku z nas, księży przyjezdnych i około dziesięciu chłopców z niższego seminarium.
Spotkanie werbistów w Port Moresby (fot. archiwum autora)
Obiad był bardzo smaczny, ale nie była to wykwintna uczta, jak to zwykle bywa przy takich okazjach. Atmosfera nie była pompatyczna, a raczej rodzinna. Zamiast z porcelanowej zastawy, jedliśmy z jednorazowych talerzy. I znów abp Donato nie zwracał swoją osobą uwagi i nie był tym, który mówił. Powitał zgromadzonych, oczywiście przekazał swoje życzenia jubilatom, ale potem jakby przestał być widoczny. W tych kilku chwilach pokazał się jako ktoś, kto pozwala innym dojść do głosu.
Czasami przychodzi mi na myśl jego osoba jako swego rodzaju wyzwanie, aby bronić się przed pułapką mówienia. Żyjąc obecnie wśród studentów, mogę stać się tym, który dzieli się tylko sobą i zaczyna być wyznacznikiem dla innych, zapominając, że ci młodzi ludzie mają również swoje historie, które są dla nich ważne i które kształtują ich obecne życie.
Na jedynej drodze, która przebiega przez Catholic Theological Institute w Bomana, gdzie teraz pracuję, prawie codziennie około godziny 18:00 spotykam dużą grupę dzieci, które po grze w rugby lub innych grach na seminaryjnym boisku, wracają do swoich domów. Czasami zatrzymują się i, jeśli im się pozwoli, zaczynają mówić o sobie, swoich rodzinach, o przygodach szkolnych, o ważnych rzeczach, które im się przytrafiły. Są to historie tak różnorodne, radosne, ale i nieraz bardzo smutne. Można wyczuć, że chcą, aby ktoś ich wysłuchał. Być może ludzie wokół nich są zbyt zajęci, aby słuchać ich dziecięcych opowieści.
Wspomniany na wstępie Felix Timmermans mówi też: „Iskra twojego światła wpadła do mojej duszy, która wdzięcznie podskoczyła”. Spotkanie z drugą osobą może rzeczywiście wnieść nowość do naszego życia i wypełnić je świeżością. To jakiś paradoks, ale wydaje się, że w życiu misjonarza słuchanie ma nie mniejszą wartość niż mówienie.