Świat według werbistów

BLOG

Zdolność pozytywnego życia
O. Sylwester Pająk SVD w Collegio del Verbo Divino w Rzymie (fot. archiwum autora)

Zdolność pozytywnego życia

Z cyklu „Spotkania”

Poznajemy, kim jest drugi człowiek, będąc razem w różnych sytuacjach i przechodząc razem przez życiowe doświadczenia. Jednak najprawdziwszy obraz człowieka ujawnia się chyba w momentach trudnych. Dobre i złe strony charakteru wychodzą na światło dzienne, gdy doświadczamy poważnych wyzwań życiowych. Wtedy staje się jasne, czy ktoś w chwili kryzysu jest skupiony na sobie, czy też myśli o innych i stara się wczuć w ich sytuację. A może nawet chciałby ulżyć doli innych. 

Ojca Sylwestra Pająka znałem już wcześniej. Przez trzy lata (2019-2022) mieszkaliśmy w jednym domu. Wiedziałem trochę o jego bogatej historii życia. Dawało się odczuć jego żywą pamięć i przywiązanie do Indonezji, gdzie pracował przez lata. Zresztą w swoich pożegnalnych słowach w Collegio del Verbo Divino w Rzymie sam powiedział, że chciałby być Indonezyjczykiem w niebie.

Zadziwiało mnie i inspirowało jego pozytywne podejście do życia, zwłaszcza gdy odkrył swoją nieuleczalną chorobę. Wielu z nas w takim momencie straciłoby chęć do życia, załamało się lub popadło w całkowitą bierność. O. Sylwester, który był pozytywną osobą w dobrym zdrowiu, pozostał pozytywny w czasie swojej choroby. Traktował życie tak poważnie, jak to tylko możliwe, ale potrafił być pogodny i uważny na innych. Jego pozytywne usposobienie i radość przyciągały do niego wielu, zwłaszcza siostry zakonne, które często przychodziły do niego po poradę duchową.

O. Sylwester Pająk SVD (w środku) podczas jubileuszu święceń kapłańskich w Collegio del Verbo Divino w Rzymie (fot. archiwum autora)

To, co mogło wywrzeć ogromne wrażenie to fakt, że nawet po dowiedzeniu się o swojej nieuleczalnej chorobie, a także o bardzo ograniczonym czasie, jaki mu pozostał, o. Sylwester nie zmienił swojego stylu życia i podejścia do ludzi. Panie pracujące w Collegio podziwiały go za męstwo w takiej sytuacji i sposób przeżywania wiary. Ilekroć je spotykał, interesował się ich życiem, miał pełne dobroci słowo i zawsze błogosławił. Podobnie traktował pielęgniarki szpitalne. To on budował ich swoim słowem, czasami rozbawiał żartami i niezmiennie zapewniał o modlitwie. A dla mnie, jego ówczesnego przełożonego, zawsze miał słowo podniesienia na duchu i w żaden sposób nie chciał być ciężarem. W swojej chorobie zawsze był niezwykle delikatny dla innych. 

Więcej o ojcu Sylwestrze Pająku SVDarrows02

Widać było, że przygotowywał się do tego ostatniego przejścia ze spokojem i świadomością naturalnego biegu rzeczy. Przynajmniej na zewnątrz pozostał ten sam - z twarzą pełną pokoju, choć z coraz słabszym głosem i powolniejszymi ruchami. Systematycznie porządkował swoje sprawy. Jego siedząca w ławce sylwetka w kaplicy Collegio na zawsze pozostanie w mojej pamięci. Widać było, że bardzo świadomie przeżywa swoje życie.

Mam wrażenie, że do takiego podejścia do życia i zmierzenia się z trudnymi sprawami trzeba się krok po kroku przygotowywać. Nie jest to chyba wyjątkowy dar, zarezerwowany dla nielicznych. Jest raczej niezwykłą mądrością życiową, nabytą poprzez różne doświadczenia i wierną modlitwę. Takie podejście wnosi dużo światła do najbliższego otoczenia.

Dziś, kiedy pochłania nas pogoń za wciąż nowymi rzeczami, a stąd i wewnętrzny niepokój, wielkim dobrodziejstwem jest przebywanie w towarzystwie osoby pozytywnie nastawionej do życia.

arrows02 Władysław Madziar SVD