Świat według werbistów

BLOG

arrows01Kategoria: DUCHOWOŚĆ


 

Cierpienie w równaniu życia

Mimo upływu lat, postępu w medycynie i technice, człowiek wciąż nie wyeliminował cierpienia z równania swego życia. Jesteśmy zdolni do przeżywania cierpienia na wszystkich poziomach. Cierpimy ciałem, duchem i duszą. Jedno, co nam się udało, jako ludziom, to wydoskonalenie technik maskujących.

Cierpienie, ból mogą być skrzętnie skrywane, chowane pod płaszczykiem tak, żeby nie kłuło w oczy, nie przyciągało uwagi. Tak, by na bardzo podstępne pytanie: "jak się czujesz?" móc zawsze bez mrugnięcia okiem odpowiedzieć: "dziękuję, świetnie".

Grafika

"Nawrócenie polityczne" a naśladowanie Chrystusa

Pejzaż religijno-moralny, jaki się objawia ewidentnie w Polsce, musi niepokoić i zastanawiać nas duszpasterzy i misjonarzy. Analizując apolitycznie publiczne wybory i decyzje ochrzczonych Polaków, choćby w ostatnich dniach, to jest nad czym myśleć.

Książę tego świata, czyli diabeł, w całej swej przebiegłości przyklaskuje takiemu chrześcijaństwu, które rozmiękczone grzecznościowo pragnie się ugadać ze wszystkimi bez narażenia się. Lecz takie chrześcijaństwo jest zakłamaniem i porażką. Nie prowadzi do spotkania z żywym i zbawiającym Chrystusem.

Madagaskar

Jacy mają być normalni katolicy?

Jaki profil katolika, biorąc pod uwagę całościową duchowość chrześcijańską, jest profilem 'normalnego' katolika? Czy jest nim katolik niedzielny i statyczny? Katolik o rozwiniętej jedynie pobożności maryjnej i świętych (np. kocham Matkę Bożą). Może jednak, mimo wszystko, czegoś nam brakuje?

Niektórzy mają wręcz alergię na samo sformułowanie "charyzmatyczność". Pomijając wiele cennych źródeł i dogmatycznych i kościelnych, dla obrony charyzmatycznej strony katolickiej duchowości ograniczę się jedynie do osobistej refleksji.

Z notatnika wakacyjnego

Cuda dzieją się po cichu. Tak pomyślałem kilka dni temu, po raz pierwszy będąc w podlaskiej Sokółce. W połowie sierpnia najwięcej słychać o kolejnych grupach, które kończą swą pielgrzymkową drogę, zdobywając Jasną Górę. A mnie ścieżki zaprowadziły na Podlasie, do Sokółki właśnie. Pustymi drogami, które dobrała nawigacja Google’a. Pusty parking, kilka małych straganów z pobożnościami i miodem na koronkowych serwetkach przed wejściem. Na tablicy ogłoszeń głównie nekrologi.

Wielka bryła kościoła. Kaplica adoracji, w której wystawiony jest korporał z cząstką mięśnia sercowego człowieka w agonii. Kilka osób wewnątrz, kilka kolejnych w kościele. I tak sobie myślę – to już, to wszystko? Mały biały kwadrat pod monstrancją? Ta garsteczka modlących się?

Słowo Boga i osobisty zachwyt spotkania

Czym jest pragnienie, które inspiruje i nieustannie zaprasza człowieka do spotkania ze Słowem Życia? Pragnienie, które wręcz porywa do poznania siebie w relacji i intymnej przyjaźni ze Słowem. Wielu nie jest jeszcze tego świadomym. Czasami mam wrażenie że ich liczba ciągle rośnie. Wszyscy jednak pragniemy poznać kim właściwie jesteśmy.

W tym momencie stajesz w obliczu decyzji i wyboru, gdzie i z kim chcesz poznać siebie? Nie wszyscy świadomie i dobrowolnie dokonują wyboru, wielu chowa się „za plecami” tłumu. Ci którzy wybierają świat i mądrość człowieka, który żyje bez Boga, decydują się na kontekst poznania ograniczony czasem i przestrzenią. Jego perspektywa rozumienia człowieka zamyka się w przestrzeni narodzin (nawet nie poczęcia) i śmierci. A człowiek jest kimś większym. Kimś, kto nie może być ograniczony czasem i przestrzenią.

Notatnik wakacyjny

Nie wiem, czy bardziej poddałem się temperaturze czy pogłoskom o jej wpływie na ludzką aktywność. Jakiś związek być musi. Ale bez żalu z mojej strony. Blogosfera, serwisy informacyjne i cała reszta medialnego świata produkują dziennie miliardy słów na tematy, o których wczoraj nie mieliśmy pojęcia, jutro zaś nie będziemy o nich pamiętać. Taka natura tego biznesu.

Tym bardziej cieszy mnie, że poprzedni tydzień mogłem spędzić nad Słowem, które dziwnym trafem nie chce się poddać regułom medialnego rynku. Trwa niezmienione a jednocześnie jest zawsze nowe. Przez siedem dni z małą grupą siedmiu osób czytaliśmy i medytowaliśmy tekst Kazania na górze.

Którędy i dokąd

Którędy i dokąd?

Co jakiś czas zatrzymuję wzrok na przykościelnych gablotach. Różne są. Duże, małe, na widoku albo za zamkniętą kratą broniącą wejścia do świątyni. Aktualne i pomocne, ale także muzealne i archiwalne.

Ostatnim razem moją uwagę przykuły pojawiające się w okolicach wakacji plakaty powołaniowe. I znów – różne są. Niektóre rodem z lat 90. Dziwne kontrasty, nietypowe rozłożenie akcentów. Bywają też bardziej profesjonalne. Czytelne. Diecezjalne i zakonne, seminaryjne, rekolekcyjne, wakacyjne, skierowane do obojga płci. Zachęcają, zapraszają, żeby przyjechać, spróbować , zobaczyć, dołączyć do zwycięskiej drużyny, przeżyć przygodę życia, odpowiedzieć na wezwanie.

Ten pierwszy

Nie będę oryginalny. Bo o czym, jak nie o Mundialu? Po porażce naszej reprezentacji, zanim jeszcze ostygła murawa, włączyły się wszelkiej maści mądre głowy, niektóre z mazakami, którymi wszystko nam rozrysują, inne z załamanymi rękami niezdolnymi utrzymać szklanki z wodą, taki to był blamaż. Pomiędzy ich wypowiedzi wklejony tak zwany ‘zwykły człowiek’, statystyczny Kowalski, który wysupłał kilka tysięcy złotych, ubrał się od stóp do głów w barwy narodowe, kupił bilet na samolot, kupił bilety na mecze i nastawił się na fiestę.