Gdy brakuje łez, płacze dusza
16 maja 2023. W towarzystwie proboszcza, o. Wojciecha Żółtego SVD, około godziny 19.00 dojeżdżamy do wioski Nova Huta. Należy ona do werbistowskiej parafii w Wierzbowcu w Ukrainie (obwód winnicki), 50 km od granicy z Mołdawią.
- Serdecznie witamy, proszę wejść! – zaprasza nas gestem ręki starsza kobieta.
Razem z o. Vaclavem Muchą SVD, przyjechaliśmy zrobić materiał o pracy werbistów i Sióstr Służebnic Ducha Świętego w czasie wojny. O. Vaclav pochodzi ze Słowacji, ale od wielu lat pracuje w Niemczech.
Podchodzimy do furtki, a z podwórka przed domem wychodzą do nas gospodarze wraz z młodą kobietą. Ich dom stoi na końcu wioski, a przy nim rozpościera się wysoki las. Tu kończy się droga, a zaczyna dzika natura. Wokół panuje totalna cisza. Teraz zakłócona jedynie ujadaniem psa. Właściciele podają każdemu rękę na przywitanie. Życzliwie wprowadzają nas w swoje progi.
Wiedzieliśmy, że jedziemy do kobiety, która w pierwszym dniu wojny, 24 lutego 2022 r., straciła swego syna. Żenia miał 21 lat. Jechał z 10 kolegami w wozie bojowym, kiedy trafił w nich pocisk. Zginął on i 4 innych kolegów.
Pomimo serdecznej gościnności, w powietrzu wisi namacalnie wyczuwalna ciężka mgła bólu. Wchodzimy do pokoju gościnnego. Szeroki narożnik stoi naprzeciw drzwi. Po lewej stronie meble. Od razu rzuca się nam w oczy ołtarzyk pamięci po zmarłym żołnierzu. W centrum jego zdjęcie. Po prawej stronie obraz Matki Boskiej Letyczowskiej, a poniżej stos wojskowego ubrania z hełmem na górze. Obok wojskowa menażka. Po lewej plik kserowanych artykułów o tragicznej śmierci Żeni.
Okładka lokalnej gazety (fot. Krzysztof Kołodyński SVD)
Jakie jest nasze zdziwienie, gdy na przygotowanym krześle siada najmłodsza osoba. Wymieniamy się wzrokiem z Vaclavem. Obaj jesteśmy zaskoczeni, bo myśleliśmy, że matką jest starsza kobieta.
- Jak Wasza rodzina poznała misjonarzy werbistów? - pytamy na początku, aby dotknąć za chwilę trudnego tematu.
- Żenia służył w regionie Chersonia. Generalnie oni nie byli gotowi do pełnej obrony. Trudno kogokolwiek oskarżać, ale nie byli dobrze uzbrojeni. Nie spodziewali się, że na niebie pojawią się samoloty i helikoptery bojowe, które zaatakują na taką skalę - wprowadza nas w opowieść młoda matka. - Bardzo wielu chłopców zginęło - dodaje po dłuższej chwili.
- Wiemy, że gdy jest wojna, to giną ludzie. Co przeżywa rodzina, pani, jako matka? – pyta ze staranną delikatnością o. Vaclav.
- Nie można mówić w tym wypadku o przeżywaniu. To niepojęty czas. Jest ciężko… Ktoś płacze. Inny płacze w duszy. Oczy nie mają już łez do wylewania. Wtedy płacze już dusza - podsumowuje p. Ludmiła. - Ale nie można sobie pozwolić być słabym - zmienia temat kobieta. - Żenia nie był słaby… - próbuje powstrzymywać trudne emocje.
Fot. Krzysztof Kołodyński SVD
- Matka cierpi podwójnie – kontynuuje misjonarz z Niemiec. - Skąd pani ma siłę, aby wytrzymać takie doświadczenie?
- O… yaaa… - wydobywa się cieńki głos z matczynych ust. Kobieta zamyka nieznacznie oczy. Lekko się garbi, po czym wzdryga nagle ramionami przy okazji biorąc głębszy oddech.
- Jak zawsze… kiedy nam ciężko… zaczynamy się modlić… - wypowiada te słowa z zaskakującym optymizmem. Jej twarz się zmienia, a oczy żywo świecą. Kiwa nagle głową na boki. - To Bóg daje siłę. I ta świadomość, że są jeszcze dzieci, rodzice, bliscy… - można dostrzec jak jej ciało przeszywa dreszcz emocji. Na twarzy przeplata się uśmiech ze smutkiem. - Wszystko razem daje siłę… Nie masz prawa pokazać… bo wszyscy muszą żyć dalej… rodzice, aby nie płakali… no i siłę daje pamięć – wyjaśnia nieskładnie pani Ludmiła.
- To nie sposób opuścić ręce, załamać się… to jaka ty jesteś mama żołnierza?! – przybiera ironiczną minę, a na sofie cicho popłakują jej rodzice. - Żenia by się nie załamał. On był silny! Zawsze żartował i śmiał się… - twarz Ludmiły nagle się rozpogadza. - Jak relacjonowali mi jego koledzy, żartował nawet w ostatnich minutach życia. Mówił, że najważniejsza jest Boża wola. Nie zawsze spotka cię w życiu to, czego oczekujesz. Niektórym się powiedzie. Inni są biedniejsi. Mam nadzieję, że go spotkam. Nie tutaj, na ziemi, ale – urywa nagle płaczliwym głosem – gdzieś tam… Tam, gdzie mu dobrze.
Elementy munduru poległego syna (fot. Krzysztof Kołodyński SVD)
Nasz wywiad trwa dobre półtora godziny. Na zakończenie Vaclav pyta o nadchodzącą przyszłość.
- Chciałabym tutaj żyć. Tutaj jest spokojnie, przyjemnie, zielono. Teraz rozumiem, że nie potrzebujemy być tak bogaci jak chcemy. Można żyć prościej… Chciałabym, aby zakończyła się wojna. Aby nasze dzieci i wnuki były szczęśliwe. Są jeszcze dzieci. Mam syna i córkę, ale nie ma Żeni – powraca do bolesnego faktu.
- To są rzeczy pani syna? – wskazuje na ołtarzyk Vaclav.
- Tak – Ludmiła wstaje i z majestatem bierze do rąk hełm. Następnie dobiera kolejne rzeczy i pokazuje nam kamizelkę kuloodporną. Głaszcze każdą rzecz, jakby dotykała swego syna.
Zaczyna opowiadać o Żeni. Każde słowo pada jak odtwarzana żywa opowieść. Prezentuje nam flagę ukraińską z podpisami na pamiątkę od kolegów. Na jednej widnieje napis: „Moje słoneczko”. Pokazuje naszywki wojskowe – prezenty od kolegów z wojska. Następnie pokazuje pośmiertnie przyznany order za obronę ojczyzny. Opowiada o relacjach syna z kolegami i koleżankami. Jeśli czegoś nie rozumiemy, natychmiast o. Wojciech tłumaczy nam niezrozumiałe aspekty.
Dziadkowie poległego żołnierza (fot. Krzysztof Kołodyński SVD)
- A to zapewne jest dziewczyna Żeni? – wskazuję na inną fotografię na meblach.
- Tak - teraz Ludmiła chwyta za album z fotografiami.
Otwiera go i zaprasza mnie do oglądania. Siadam bliżej. Ludmiła przechodzi do kolejnej opowieści. Śledzimy fotografie z dzieciństwa syna, te ze szkoły, aż po czas służby wojskowej. Zdjęcia są przejmujące. Jej syn był wspaniałym dzieciakiem i bardzo przystojnym mężczyzną. Był ministrantem i aktywnym lektorem w naszej parafii. Kątem oka i co jakiś czas spoglądam na siedzących na sofie rodziców naszej bohaterki. Bardzo przeżywają tę całą retrospekcję i wspomnienia o własnym wnuku.
- Co im się tu nie podobało i dlaczego to nam zrobili? Nie rozumiałam, nie rozumiem i chyba nigdy nie zrozumiem! – stwierdza z wielkim żalem komentując działania oprawców z Rosji.
Krzysztof Kołodyński SVD, Polska
Czytaj inne teksty w cyklu "Misja w cieniu wojny":