Świat według werbistów

BLOG

arrows01Kategoria: SPOŁECZEŃSTWO / LUDZIE


 

Warto szukać drogi do człowieka

Kiedy 22 grudnia ubiegłego roku żegnaliśmy się, pan Piotr był innym człowiekiem, ruszał na Święta do swojej mamy i rodziny. I żegnaliśmy przyjaciela, który nam wiele dał w tym adwentowym czasie. Kiedy zadzwonił kilka dni temu, poznałem ciąg dalszy tej historii. Rzeczywistość okazała się trochę bardziej wymagająca, niż optymizm i pragnienie zmiany, które niósł w sobie. Okazało się, że puste miejsce przy wigilijnym stole w tym konkretnym przypadku było pustym znakiem.

Spotkania

Życie ludzkie składa się z niezliczonych spotkań. Niektóre z nich pozostawiły w nas niezatarty ślad, inne wywarły wpływ na nasze decyzje, a niektóre sprowokowały do zmiany kierunku życia. Nie wszystkie nasze spotkania z drugim człowiekiem były pozytywne.

Osobiście spotkałem bardzo wielu ludzi. Niektórzy odcisnęli na moim życiu trwały ślad. Nie były to tylko spotkania z ludźmi znajomymi. 

Cenne pół godziny

Mimo, że jest wczesny ranek, wyłapuję w półmroku około trzydziestu głów. Większość, jak ja, daje się porwać plamie światła wydobywającej obraz w ołtarzu głównym, ten sam od 118 lat. Nie przesłodzony, ale też nie przesadnie surowy. Twarz Pana Jezusa dokładnie oddaje to, co Ewangelista wyraził w słowach „wie, co jest w człowieku”.

Te pół godziny to dla mnie bardzo cenny czas. I wracam do niego, kiedy w ciągu dnia robi się korek na skrzyżowaniu domowych i parafialnych spraw, telefonów, pilnych spotkań i rozmów. Ta cisza, ciemność i jedno światło bardzo porządkują rzeczywistość.

Warto mieć marzenia

Kiedy wróciłem po raz trzeci do Afryki w 2010 r. i objąłem parafię w Lindzie, wróciłem do pomysłu otwarcia wspólnoty dla osób z niepełnosprawnością intelektualną. Od wielu lat chodziła za mną myśl, aby zrobić to w duchu wspólnot l’Arche.

Będąc w Botswanie, pojechałem na otwarcie pierwszego domu l’Arche w Zimbabwe. Spotkałem tam angielskiego jezuitę, ojca Davida, który był głównym inicjatorem jego powstania w Harare. Nie przypuszczałem, że spotkamy się kiedyś po wielu latach w Zambii, by pracować wspólnie nad powstaniem domu dla dzieci z niepełnosprawnością intelektualną w Lusace.

Deficyt nadziei

Złapałem go przy drzwiach, zastanawiał się, gdzie iść. Zaproponowałem coś ciepłego do jedzenia. Przystał. Zjadł z apetytem. Powiedział, że to pierwszy posiłek na ciepło, ze sztućcami, z talerza, od dawna. Kawy nie pija, ale lubi herbatę. Dostawał ją codziennie. Mały termos z herbatą zabierał ze sobą.

Któregoś dnia przyjął propozycję prysznica, zmiany odzieży. Po kilku dniach, za namową o. Adama, przyszedł przed południem. Usiedliśmy przy stole, dostał papier, długopis i napisaliśmy wspólnie list do jego mamy. Wielkimi rękami drobił kolejne linijki.

Mały głód

Rok temu o tej porze mieliśmy nadzieję, że już za rogiem czai się normalność. To znaczy, że będzie, jak było dotąd. Co znaczy, że będzie jak do marca 2020 roku.

Przed chwilą bawiłem się w Lutra, ale bez młotka. Taśmą klejącą mocowałem czerwone kartki z nowymi limitami dla uczestników liturgii w naszym maleńkim kościele. Kleiłem z wdzięcznością, bo tym razem jest 50% miejsc, a nie 5, jak poprzednim razem.

Duch Święty i Kościół

Wielu zadaje sobie pytanie: „czy jest to koniec Kościoła?”, „czy Kościół przetrwa te wyzwania?”. Osobiście uważam, że Kościół w Europie przeżywa błogosławiony czas oczyszczenia. To „umieranie”, aby przynieść owoce, podobnie jak z ziarnem, które nie wydaje owoców zanim nie umrze. Kościół w Europie oczyszcza się. Nastąpił czas określenia kim są jego członkowie: czy są letni, czy zimni, czy gorący.

W rodzinnych stronach św. Józefa Freinademetza

Bressanone to urokliwe, nieduże miasteczko w górach Tyrolu. W jednym z kościołów w centrum znajduje się ołtarz upamiętniający św. Józefa Freinademetza. To właśnie w tym mieście odbyła się słynna rozmowa św. Arnolda z arcybiskupem Gesserem na temat przeznaczenia o. Józefa na misje. Miał on powiedzieć: „Jako biskup Brixen nie wyrażam zgody, ale jako biskup katolicki – zgadzam się”. Piękny przykład dla hierarchów po dziś dzień.