Świat według werbistów

BLOG

Migranci i salus animarum suprema lex

Podczas spotkania duszpasterzy obcojęzycznych w Polsce, które odbyło się 18 listopada w Warszawie, krótki referat wygłosił ks. prof. Wojciech Necel SCHR, konsultor Rady ds. Migracji, Turystyki i Pielgrzymek przy Konferencji Episkopatu Polski i emerytowany profesor prawa kanonicznego na UKSW. Zapowiadało się jak kolejny nudny wykład z Kodeksu Prawa Kanonicznego (KPK). Myliłem się.

Spotkania

Życie ludzkie składa się z niezliczonych spotkań. Niektóre z nich pozostawiły w nas niezatarty ślad, inne wywarły wpływ na nasze decyzje, a niektóre sprowokowały do zmiany kierunku życia. Nie wszystkie nasze spotkania z drugim człowiekiem były pozytywne.

Osobiście spotkałem bardzo wielu ludzi. Niektórzy odcisnęli na moim życiu trwały ślad. Nie były to tylko spotkania z ludźmi znajomymi. 

Błogosławiona Maria Helena i św. Arnold - duchowe pokrewieństwo

Czytając o życiu błogosławionej Marii Heleny Stollenwerk, zwróciłem uwagę na jej przynależność do Apostolstwa Modlitwy. Siostra Maria Helena dołączyła do tego ruchu w 1866 roku w wieku 14 lat. Zaskakujące jest to, że w tym samym roku młody ksiądz, nauczyciel przedmiotów ścisłych w małym niemieckim miasteczku Bocholt, przyłączył się do tego ruchu. Nazywał się Arnold Janssen.

Dynamit

Czym jest dynamit każdy z nas wie, choć z pewnością nie każdy chciałby bezpośrednio doświadczyć siły jego działania. Ma w sobie moc! Częściej jest destruktywna.

Mniejsza o moc negatywną, choć przecież bolesną. Spróbujmy pomyśleć o energii pozytywnej. Tak właściwie to każdy z nas ją ma. Ktoś powie: „mnie już ona uciekła z latami”. Ale czy tylko o energię fizyczną chodzi?

Przemija

W listopadzie jakoś bardziej dociera do nas prawda, że przemija postać tego świata. Wizyty na cmentarzach, o ile nie zamieni się ich w krzyżówkę Rajdu Znicz ze spotkaniem towarzyskim, uświadamiają bardziej, niż cokolwiek, że ulotnym jest wszystko, co cenimy, kochamy i na czym nam zależy. Życie to ciągłe ćwiczenia z utraty, ćwiczenia w robieniu miejsca dla wieczności, jakkolwiek się ją dziś rozumie.

Obserwuję ostatnio sporo pożegnań, tych z gatunku ostatnich. Dominują dwie postawy.

Czy Słowo Boga jest znakiem czasu?

Kilka miesięcy temu na naszej misji w Ligaya rozpoczęliśmy duchowe ćwiczenia, gdy zauważyłem, że dla wielu ludzi wiara to praktykowanie, nawyki i przyzwyczajenia. Brakowało osobistego doświadczenia intymności z Bogiem. A intymność to wiara, która rodzi się ze słuchania słów Chrystusa.

Tak więc rozpoczęliśmy naszą przygodę ze Słowem Boga pod hasłem: ‘Pismo święte w każdym domu, każda rodzina czyta Słowo Boga”. Chodzi o to, aby Słowo Boga stało się Ciałem i zamieszkało w każdej rodzinie, w sercu człowieka.

Historia jednej fotografii WOJNA

Poranny deszcz nie obniżył temperatury, za to mocno zwiększył i tak już wysoką wilgotność. Ubrania kleiły się nam do ciała. A przecież nie musieliśmy dźwigać ciężkiego uzbrojenia i przebiegać od jednego zaułka terenu do drugiego, chroniąc się przed ostrzałem. Byliśmy turystami. 

Stanęliśmy przed szerokimi schodami. Ich kolor nie skojarzył mi się z czerwonym dywanem rozkładanym dla celebrytów, ale z krwią poległych żołnierzy. Gdy przelano jej dostatecznie dużo, można było podpisać akt kapitulacji. 

Cenne pół godziny

Mimo, że jest wczesny ranek, wyłapuję w półmroku około trzydziestu głów. Większość, jak ja, daje się porwać plamie światła wydobywającej obraz w ołtarzu głównym, ten sam od 118 lat. Nie przesłodzony, ale też nie przesadnie surowy. Twarz Pana Jezusa dokładnie oddaje to, co Ewangelista wyraził w słowach „wie, co jest w człowieku”.

Te pół godziny to dla mnie bardzo cenny czas. I wracam do niego, kiedy w ciągu dnia robi się korek na skrzyżowaniu domowych i parafialnych spraw, telefonów, pilnych spotkań i rozmów. Ta cisza, ciemność i jedno światło bardzo porządkują rzeczywistość.