Wyszedłem do ogrodu naszego międzynarodowego seminarium Common Formation Centre w Tamale w Ghanie. Na zewnątrz, w pobliżu domu naszego nigeryjskiego sąsiada, ktoś podpalił suchą trawę i chciałem zobaczyć, czy aby ogień nie rozprzestrzenił się już na teren naszej posesji. Byłem tak zaprzątnięty tym pożarem, że zupełnie zapomniałem o możliwym niebezpieczeństwie podczas palenia buszu.
Zrobiłem sobie takie osobiste podsumowanie minionych czterech lat. Kartka podzielona na pół. To, co zaplanowane i to, co wykonane. Niestety plany, mimo że ograniczone z wiadomych względów, o wiele obszerniejsze niż to, co udało się zrobić, domknąć. I to zarówno te zamknięte w domenie materialnej, jak remonty, ulepszenia tego, co jest czy nowe inicjatywy, jak i te odnoszące się do rzeczywistości duchowej. I pytając samego siebie, dlaczego tak jest, nie potrafiłem udzielić odpowiedzi innej, niż brak czasu.
Ojca Sylwestra Pająka znałem już wcześniej. Przez trzy lata (2019-2022) mieszkaliśmy w jednym domu. Zadziwiało mnie i inspirowało jego pozytywne podejście do życia, zwłaszcza gdy odkrył swoją nieuleczalną chorobę. O. Sylwester, który był pozytywną osobą w dobrym zdrowiu, pozostał pozytywny w czasie swojej choroby. Traktował życie tak poważnie, jak to tylko możliwe, ale potrafił być pogodny i uważny na innych. Jego pozytywne usposobienie i radość przyciągały do niego wielu.
Kiedy jest postęp lub rozwój? Gdy jest współpraca. A kiedy jest zatrzymanie? Wtedy, gdy każdy zaczyna się kręcić wokół siebie. Największym świętem u werbistów jest uroczystość Trójcy Przenajświętszej. Dlaczego? Szybka odpowiedź: przez posłanie boskich osób. Wspólne działanie, patrząc na wzór zaczerpnięty z działania Boga Trójjedynego, jest o wiele bardziej skuteczne, bardziej owocne, bardziej trwałe. Indywidualizm, w który nas mocno wpędza rzeczywistość, jest mało skuteczny.
Pan Witold ma bardzo silne więzy duchowe z błogosławionym bratem Grzegorzem, którego pamięć jest bardzo żywa w całej jego rodzinie. Pieczołowicie zachowują oni pamiątki po nim, czcząc je jak relikwie. Bardzo ważny dla nich był proces beatyfikacyjny, w którym chętnie współpracowali.
Z czasem okazało się, że dla pana Witolda Pan Bóg przygotował szczególne zadanie. W czasie podróży do Drezna opowiedział, jak doszło do tego, że z szeregowego członka rodziny błogosławionego, stał się żarliwym propagatorem Jego kultu.
Podchodzimy do furtki, a z podwórka przed domem wychodzą do nas gospodarze wraz z młodą kobietą. Ich dom stoi na końcu wioski, a przy nim rozpościera się wysoki las. Tu kończy się droga, a zaczyna dzika natura. Wokół panuje totalna cisza.
Wiedzieliśmy, że jedziemy do kobiety, która w pierwszym dniu wojny, 24 lutego 2022 r., straciła swego syna. Żenia miał 21 lat. Jechał z 10 kolegami w wozie bojowym, kiedy trafił w nich pocisk. Zginął on i 4 innych kolegów.
Doświadczenie głoszenia Ewangelii w różnych kulturach i za pomocą lokalnych języków jest bardzo ważnym procesem. Jako misjonarze czynimy to naczelnym elementem naszej działalności. Kontekst siania wiary w tak wielu terenach jest zgodne z naszym charyzmatem i stanowi o naszej werbistowskiej tożsamości. Wielu z nas zdaje sobie sprawę z trudu jaki potrzeba ponieść, aby inkulturować Dobrą Nowinę na obcej ziemi. To nieustanne wyzwania, ale zarazem łaska i błogosławieństwo.
Zapewne każdy z nas ma jakieś swoje ulubione miejsce, do którego chętnie wraca. Miejsce naznaczone jakimś wspomnieniem, przełomowym wydarzeniem czy wewnętrznym urokiem. Być może inni przejdą wobec niego zupełnie obojętnie, ale dla nas pozostanie szczególne.
Ilekroć jestem w Rzymie, staram się iść na Awentyn – jedno z siedmiu wzgórz, na których ulokowało się Wieczne Miasto. To tylko 20 minut spaceru od naszego domu przy Via dei Verbiti 1.