Świat według werbistów

BLOG

arrows01Kategoria: SPOŁECZEŃSTWO / LUDZIE


 

Każdy może być iskrą

Pewnego deszczowego poranka na misję w Kunjingini przyszedł młody człowiek. Tego poranka byłem sam na parafii, bo proboszcz i wikary pojechali na spotkanie z jedną ze wspólnot katolickich w wiosce Kpanjoma. Młody człowiek przyszedł, bo pragnął przystąpić do sakramentu pojednania. Przeszedł długą drogę w deszczu, na pieszo. Nosił imię jednego z mędrców, którzy podjęli długą drogę poszukiwania, aby odnaleźć i złożyć hołd nowonarodzonemu Królowi w Betlejem.

Misja w cieniu wojny (część 4)

– Pragniemy, aby nasi chłopcy uchronili nas od tego zezwierzęcenia, które niosą brutalne ataki wroga – kontynuuje pani Natalia. - Chcę jeszcze dodać, że pomimo tego, że tutaj mamy trochę spokoju i nie dolatują tu rakiety, ale chcę podkreślić, że w duszy, jak każda matka, my życzymy wrogom tylko śmierci, wielkich cierpień, za to, że w naszych miastach i wioskach, tak udręczeni są niewinni ludzie, a szczególnie dzieci – kończy  niespodziewanym. przekleństwem.

Pomidor

U mnie jesień zaczęła się pomidorem. U drzwi naszego domu,  minut pięć przed rozpoczęciem nabożeństwa różańcowego, stanęło dwóch zziajanych mężczyzn. Jeden z przybyłych wyciągnął telefon i wybrał z galerii zdjęcie i pokazał mi je. W kadrze pomidor z pękniętą skórką, w którym to pęknięciu zagnieździła się biała pleśń w kształcie krzyża.

- No niech ksiądz nie udaje, że nie widzi Pana Jezusa.

Aby życie było lżejsze

Ostatni raz spotkałem o. Achima w Tamale pod koniec marca 2014 roku. Był w drodze do Polski, ponieważ zdiagnozowano u niego poważną chorobę. Ta podróż mogła wydawać się podobna do wielu poprzednich. Podczas tego spotkania nie mówił o swojej chorobie, ale dzielił się swoimi planami i przedsięwzięciami, które miały na niego czekać po powrocie. Planów, jak zawsze, miał mnóstwo. Niewiele wcześniej rozpoczął poważne projekty w Yendi i powoli nabierały one rozpędu. Przez ostatnie kilka lat był bardzo zaangażowany w rozwój małego zakładu produkującego masło z orzechów shea.

Misja w cieniu wojny (część 3)

Samochód pomalowany jest w wojskowe barwy. Ma specjalnie zamontowaną naczepę z zadaszeniem. Widać, że całość zaadaptowana jest specjalnie na pogrzeby. Po bokach metalowa konstrukcja ze zdobieniami. Nawet otwarte burty obite są aksamitnym materiałem. Pod zadaszeniem leży tylko wieko, bo samą trumnę z ciałem niosą zaraz za pojazdem żołnierze. Dwóch pierwszych niesie w rękach karabiny.

Kondukt jest już blisko nas. Świadkowie czekający po bokach drogi klękają. Przyklękamy i my z Vaclavem. Na chwilę. Po chwili, powoli wstaję i nieśmiałym ruchem przykładam oko do wizjera aparatu.

Przez słabych też działa Bóg

Anthony pochodził z małej wioski Mayamam, położonej gdzieś w połowie drogi z Chereponi do Wenchiki. Jego rodzinna miejscowość jest niemal w całości zamieszkała przez muzułmanów. Dlatego dla niego i jego bliskich bycie chrześcijaninem było ciągłym wyzwaniem i oznaczało życie pod presją.

Nie rzucał w oczy. Zawsze uczestniczył we Mszy św. o godzinie 6.30 rano, a gdy nie było kapłana, sam prowadził nabożeństwo Słowa i udzielał zgromadzonym Komunii Świętej. Przed Mszą przygotowywał czytania.

Misja w cieniu wojny (część 2)

- Jaka to wiara i jacy my dla nich bracia, skoro oni tu przychodzą zabijać nas i naszą kulturę. My nic im nie zrobiliśmy. Nie dokonaliśmy agresji na ich ziemie. My bronimy tego, co nasze, naszą ziemię, nasze żony i dzieci. Nie dopuszczamy, aby przyszli dalej - tłumaczy Roman. - Jaka to u nich wiara, jeśli mamy Wielkanoc, Święto Zmartwychwstania, a u nich nawet batiuszka błogosławi i posyła do zabijania Ukraińców. Jaka to wiara?! To nie jest wiara tylko propaganda. U nich wiary nie ma!

Powrócić do swojej Galilei

W lipcu 2023 r. po wielu latach powróciłem do Domu Misyjnego św. Józefa w Górnej Grupie. Właśnie to miejsce obudziło we mnie przeżycia, których doświadczałem ponad trzydzieści lat temu. 

Małe drzewka, które wtedy wystawały nieco ponad ziemię, teraz są tak wielkie, że można znaleźć pod nimi schronienie przed słońcem. Mogą one nieco wyobrażać nasze młodzieńcze pragnienia, które dojrzały, ale i przybrały całkiem inny kształt niż ten, który dość misternie kreśliliśmy wtedy w naszych myślach.