Świat według werbistów

BLOG

Obraz „Zjednoczeni w Duchu”

Historia obrazu rozpoczyna się od prośby Sióstr Służebnic Ducha Świętego z Rosji, żeby zasugerować im jakąś ikonę podkreślającą jedność. Ponieważ sugerowane warianty nie za bardzo się Siostrom spodobały, więc w pewnym momencie trzeba było wyjść od pytania zasadniczego: jaki moment w historii zbawiania najmocniej podkreśla jedność? Jest nim oczywiście antyteza wieży Babel – czyli moment Pięćdziesiątnicy.

W poszukiwaniach pierwszych wzorców pojawiła się koptyjska ikona Pięćdziesiątnicy, w której w centrum znajdują się trzy kobiety, trzy Maryje: Matka Jezusa, Maria, żona Kleofasa i Maria Magdalena. To centralne umieszczenie niewiast ma głęboki sens.

Przebudzenie wiary: wyjść, aby spotkać i poznać

Umieranie dla samego siebie to doświadczenie pustki. Człowiek ma wrażenie, jakby utracił coś, do czego przynależał. Rzeczywistość, która gwarantowała mu poczucie bezpieczeństwa i komfortu, takie przynajmniej miał wrażenie, „umarła” i przestała istnieć. Życie jakby wymknęło się spod kontroli logiki. Zabrakło codziennych schematów i przyzwyczajeń. Schematy myślowe tłumu, komfort bliskich relacji czy pewność samego siebie straciły grunt pod nogami. Pojawiło się wyzwanie nowego poznania i podejmowania nowych decyzji, wolnych od manipulacji oczekiwań innych czy własnych przyzwyczajeń.

Niewidzialny klasztor - wyjść z osamotnienia i nieść życie

Z powodu pandemii koronawirusa mamy więcej czasu, który możemy poświęcić na modlitwę, a także doświadczamy większej niż zwykle izolacji i osamotnienia. To sytuacja częściowo, podobna do okoliczności, w których często żyją i pracują misjonarze i misjonarki. Jednak fakt ten nie przeszkadza im w nawiązywaniu duchowego kontaktu z Bogiem i ze wspólnotą wiernych Kościoła w ramach niewidzialnego klasztoru, wypełnionego modlitwą do Boga Ojca, i oddają chwałę Bogu Stwórcy, trwając w Jego słowie, słuchając może tym uważniej Jego głosu. 

Historia jednej fotografii KWARANTANNA

To zdjęcie zrobiłem w Rzymie, w parku niedaleko Piazza del Popolo. Wieczne Miasto wciąż jeszcze tętniło życiem. Mimo że był to koniec listopada, turystów nie brakowało. Tu ich nie widać - poukrywali się w głębokim cieniu na horyzoncie. Powoli zbliża się wieczór; cienie stają się coraz dłuższe, a światło przybiera złocistą barwę. To ulubiona pora dnia malarzy i fotografów, którzy nazywają ją "złotą godziną".

Zamknięci, ale nie wyklęci

Epidemia wirusa sprawiła, że jesteśmy zamknięci we własnych domach. Wielu zadaje sobie pytanie, czy jest to błogosławieństwo czy przekleństwo. Co wybrać? A Bóg mówi do narodu Izraela: „Kładę przed wami życie i śmierć, błogosławieństwo i przekleństwo. Wybierajcie więc życie, abyście żyli wy i wasze pokolenie” (Pwt 30, 19).

Ważne jest, abyśmy wypracowali w sobie odpowiednie perspektywy myślowe na ten czas „zamknięcia”. Dla niektórych jest to czas przetrwania, czyli wyczekiwanie na powrót do starych schematów myślowych i nawyków.

Koronawirus - bardziej szansa niż kryzys

Obecnie, na wskutek rozwijającej się pandemii, z lękiem izolujemy się od siebie, doświadczając coraz głębszej samotności. Boimy się dotyku i bliskości, a przecież bardzo ich pragniemy – to jedne z podstawowych potrzeb i przyjemności człowieka. Niestety, w ostatnich czasach doprowadziliśmy ich zaspokajanie do granic, poza którymi obrażamy Stwórcę – świat zagubił poczucie wstydu i grzechu.

Warto więc spojrzeć na obecną rzeczywistość nie tylko jako na czas kryzysu, szacować, co i ile tracimy, ale szukać w niej szansy na powrót do normalności i do obiektywnej prawdy.

Burzenie schematów i wiara

Koronawirus (COVID-19) nieoczekiwanie i nieubłaganie wkroczył w realia naszej codziennej rzeczywistości. W jednej chwili wręcz bezpardonowo zburzył wizje, oczekiwania, schematy myślowe i przyzwyczajenia milionów mieszkańców tego globu. A już wydawało się, przynajmniej wielu, że stali się samowystarczalni. Innymi słowy, bogami dla samych siebie. 

Co się z nami dzieje? Lęk, panika, niepewność, pytanie o jutro i to podświadome przerażające wyczekiwanie i zapytanie: „kiedy to się skończy?”. I chciałoby się dodać: kiedy wrócimy do normalności? Kiedy wrócimy do starych schematów i przyzwyczajeń? Obecnie stoimy na gruzach tego, co miało zapewnić nam szczęście i bezpieczeństwo. Gruzy i ja. I co dalej?

Droga krzyżowa ze Steylu - stacja pierwsza i... ostatnia

W naszym domu macierzystym w Steylu (Holandia) jest niewielkie muzeum. Zebrano tam trochę historycznych przedmiotów, parę obrazów, jest nawet naklejone na deskę zdjęcie św. Arnolda Janssena w naturalnych proporcjach, żeby każdy odwiedzający mógł sobie uzmysłowić jakiego wzrostu był nasz Założyciel i jak mniej więcej wyglądał. Ludzie lubią sobie robić przy tej makiecie zdjęcia.

W tym mini-muzeum znajduje się też bardzo ciekawy obraz autorstwa brata zakonnego, Lukasa Kolzema. Przedstawia on pierwszą stację Drogi Krzyżowej - „Jezus na śmierć skazany”.