1. Niedzielą Adwentu rozpoczynamy nowy rok liturgiczny. Przez ludzi, którzy przygotowują liturgię, nazywany jest„Rokiem C”, w czasie którego czytamy Ewangelię według św. Łukasza. Ponieważ rozpoczyna się Adwent można byłoby się spodziewać, że usłyszymy cytat z początku Ewangelii św. Łukasza, gdzie jest opisane, jak doszło do narodzenia Chrystusa. Jednak Kościół przedstawia nam cytat z końcowej części tej Ewangelii mówiący o powtórnym przyjściu Pana Jezusa.
24 listopada 2024 roku. Niedziela rano. Jedziemy na Mszę św. do Bogi, stacji bocznej parafii Hanuabada. Towarzyszy mi seminarzysta Paul, który skończył filozofię i za kilka miesięcy rozpocznie nowicjat na Filipinach.
Katolicy w Bogi to właściwie dwie rodziny, które przybyły z regionu Highlands w środku wyspy na wybrzeże i od kilku lat próbują rozwinąć wspólnotę katolicką. Jest to proces mozolny, ale ważna jest przede wszystkim ich żywa wiara i wytrwałość.
Wzdłuż drogi z Iquique do Huara w północnym Chile można spotkać liczne przydrożne kapliczki, które upamiętniają ofiary wypadków samochodowych. Nazywane są one animitas, co jest zdrobnieniem od słowa anima (dusza) i jest używane wyłącznie w Chile. Nad każdą kapliczką wznosi się krzyż, a wiele z nich ma również swojego świętego patrona.
1800 km na północ od Santiago, stolicy Chile, leży miasteczko La Tirana. Położone jest na pustynnym płaskowyżu Pampa del Tamarugal, na którym rosły kiedyś drzewa prosopis tamarugo. Wydobycie saletry w XIX w. spowodowało całkowite wylesienie tego obszaru. To tutaj, na tym pustkowiu, znajduje się sanktuarium poświęcone Maryi – Nuestra Señora del Carmen de La Tirana.
Na jedynej drodze, która przebiega przez Catholic Theological Institute w Bomana, gdzie teraz pracuję, prawie codziennie około godziny 18:00 spotykam dużą grupę dzieci, które po grze w rugby lub innych grach na seminaryjnym boisku, wracają do swoich domów. Czasami zatrzymują się i, jeśli im się pozwoli, zaczynają mówić o sobie, swoich rodzinach, o przygodach szkolnych, o ważnych rzeczach, które im się przytrafiły. Są to historie tak różnorodne, radosne, ale i nieraz bardzo smutne. Można wyczuć, że chcą, aby ktoś ich wysłuchał.
W drugą niedzielę Wielkanocy wraz z o. Michaelem O’Donovanem SVD uczestniczyłem we Mszy św. w więzieniu w Bomana. Celebrowaliśmy Mszę św. pod małym zadaszeniem z grupą około 45 więźniów. W oddali widzieliśmy zielone wzgórza otaczające Port Moresby, nieco bliżej spokojną taflę małego stawu rybnego, a tuż obok nas znajdowały się niewielkie działki warzywne i sporo kolorowych kwiatów. Gdyby nie te wszechobecne wysokie płoty i druty kolczaste, można by odnieść wrażenie, że znaleźliśmy się w całkiem przyjemnym zakątku ziemi.
Ludzie rzadko pozostają w domach, a większość czasu są na zewnątrz. To jednak nie to samo co piknik, bo niekoniecznie muszą mieć z sobą coś do jedzenia czy do picia. Wystarczy tylko buai i już można siedzieć razem. Czasami ktoś przygrywa na gitarze. Jest to tzw. gutpela sindaun, co w języku pisin oznacza nie tylko wygodne siedzenie, ale także wspólne, szczęśliwe i błogie spędzanie czasu, coś w rodzaju największej wymarzonej ludzkiej rozkoszy.
Boże Ciało to coraz częściej święto obojętności. Coraz więcej ludzi idzie raczej na spacer, niż na procesję uwielbienia Trójjedynego Boga, który zechciał być obecnym wśród nas.
I cóż z tym zrobić? Stary misjonarz by powiedział: „Musimy siać, choć grunta nasze marne”. Średni wiekowo misjonarz powie: „trzeba głosić Słowo”. A młody? Młody by powiedział, że trzeba ewangelizować, czyli iść do tych, którzy poszli na spacer i zastosować metodę szkoły nowej ewangelizacji. Pewnie każdy z nich ma część racji. Gdy będzie czynił to, co uważa za słuszne, nie będzie w błędzie.