Osoba, która osobiście spotkała i poznała Boga inspiruje nas do wyjścia z tłumu. Tak stało się w przypadku Samarytanki (J 4, 39). Marnotrawny syn wrócił do domu ojca, ponieważ tam, u jego boku, doświadczył miłości (Łk 15, 11-31). Wygrzebał się z niewoli i ciemności grzechu i poszedł do domu ojca, który w pełni przywrócił dar jego godności (Łk 15, 22). Choroba czy śmierć bliskiej osoby często sprawia, że człowiek ucieka z tłumu codziennych przyzwyczajeń, aby odzyskać sens życia. Ślepota Bartymeusza sprawiła, że nie słuchał tłumu, który nastawał na niego, żeby umilkł (Mk 10, 48).
Historia obrazu rozpoczyna się od prośby Sióstr Służebnic Ducha Świętego z Rosji, żeby zasugerować im jakąś ikonę podkreślającą jedność. Ponieważ sugerowane warianty nie za bardzo się Siostrom spodobały, więc w pewnym momencie trzeba było wyjść od pytania zasadniczego: jaki moment w historii zbawiania najmocniej podkreśla jedność? Jest nim oczywiście antyteza wieży Babel – czyli moment Pięćdziesiątnicy.
W poszukiwaniach pierwszych wzorców pojawiła się koptyjska ikona Pięćdziesiątnicy, w której w centrum znajdują się trzy kobiety, trzy Maryje: Matka Jezusa, Maria, żona Kleofasa i Maria Magdalena. To centralne umieszczenie niewiast ma głęboki sens.
Umieranie dla samego siebie to doświadczenie pustki. Człowiek ma wrażenie, jakby utracił coś, do czego przynależał. Rzeczywistość, która gwarantowała mu poczucie bezpieczeństwa i komfortu, takie przynajmniej miał wrażenie, „umarła” i przestała istnieć. Życie jakby wymknęło się spod kontroli logiki. Zabrakło codziennych schematów i przyzwyczajeń. Schematy myślowe tłumu, komfort bliskich relacji czy pewność samego siebie straciły grunt pod nogami. Pojawiło się wyzwanie nowego poznania i podejmowania nowych decyzji, wolnych od manipulacji oczekiwań innych czy własnych przyzwyczajeń.
Z powodu pandemii koronawirusa mamy więcej czasu, który możemy poświęcić na modlitwę, a także doświadczamy większej niż zwykle izolacji i osamotnienia. To sytuacja częściowo, podobna do okoliczności, w których często żyją i pracują misjonarze i misjonarki. Jednak fakt ten nie przeszkadza im w nawiązywaniu duchowego kontaktu z Bogiem i ze wspólnotą wiernych Kościoła w ramach niewidzialnego klasztoru, wypełnionego modlitwą do Boga Ojca, i oddają chwałę Bogu Stwórcy, trwając w Jego słowie, słuchając może tym uważniej Jego głosu.
To zdjęcie zrobiłem w Rzymie, w parku niedaleko Piazza del Popolo. Wieczne Miasto wciąż jeszcze tętniło życiem. Mimo że był to koniec listopada, turystów nie brakowało. Tu ich nie widać - poukrywali się w głębokim cieniu na horyzoncie. Powoli zbliża się wieczór; cienie stają się coraz dłuższe, a światło przybiera złocistą barwę. To ulubiona pora dnia malarzy i fotografów, którzy nazywają ją "złotą godziną".
Epidemia wirusa sprawiła, że jesteśmy zamknięci we własnych domach. Wielu zadaje sobie pytanie, czy jest to błogosławieństwo czy przekleństwo. Co wybrać? A Bóg mówi do narodu Izraela: „Kładę przed wami życie i śmierć, błogosławieństwo i przekleństwo. Wybierajcie więc życie, abyście żyli wy i wasze pokolenie” (Pwt 30, 19).
Ważne jest, abyśmy wypracowali w sobie odpowiednie perspektywy myślowe na ten czas „zamknięcia”. Dla niektórych jest to czas przetrwania, czyli wyczekiwanie na powrót do starych schematów myślowych i nawyków.